sobota, 31 grudnia 2016

Happy New Year, czyli kilka refleksji... (post_83), muzeum, rennewmuzeum


Ostatni dzień starego roku...To zawsze wyjątkowy dzień. Każdy z nas ma swoje refleksje i przemyślenia. Zastanawia się, jaki był mijający rok? Martwimy się, że życie tak szybko przemija i będziemy znowu o rok starsi....
Ja jednak dzisiaj postanowiłam nie dokonywać żadnych podsumowań ani nie robić żadnych postanowień na Nowy Rok 2017. W przyszłym roku spróbuję "chwytać dzień", czyli to, co przyniesie mi los, dość spontanicznie, niczego konkretnego nie planując..
A ponieważ mój blog jest także formą autopamiętnika, w którym dzielę się swoim spojrzeniem na rzeczywistość, pozwalam sobie na kilka osobistych myśli.

Dlaczego wybrałam powyższe zdjęcie, jedno z setek fotografii, które robię w czasie wędrówek po muzeach czy wystawach jako symbol dzisiejszego dnia?

Wejście do jednego z polskich muzeów pokazuje moją przeszłość i przyszłość, czyli pasję i fascynację sztuką wymagająca ode mnie licznych podróży, czasami bardzo krótkich i  bliskich, czasami nieco dłuższych i dalszych. Wszystkie są dla mnie zawsze przeżyciem i przygodą. Ich symbolem stała się moja walizka stojąca przy ławce. Podróże to oczekiwanie, emocje, nowi ludzie w świecie rzeczywistym, ale także przyjaciele w świecie internetu, no i przede wszystkim kontakt z dziełami intrygujących artystów, dostarczających odbiorcy tyle niezapomnianych wrażeń...
Marzę o tym, aby zawsze przekraczać progi wspaniałych obiektów czy miejsc, aby drzwi były dla mnie otwarte i przyjazne, abym była w stanie oczekiwania na koleją podróż...

Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje posty i którzy w ten sposób są razem ze mną w tej wędrówce. To mnie szczególnie motywuje i dodaje energii do dalszych peregrynacji po sztuce.
Życzę wszystkim moim cudownym Czytelnikom wyjątkowego Nowego Roku!
Może przyniesie Wam to, czego szukacie?
Szczęście, zdrowie, uśmiech, rodzina i przyjaciele, marzenia oraz pieniądze też się przydadzą.
Niech instalacja Leona Tarasewicza będzie dla Was inspiracją.


Zawsze jest jakieś wyjście czy rozwiązanie problemu. Z różnych miejsc i spojrzeń nasz kłopot wygląda nieco inaczej. Dlatego trzeba wejść do środka i się rozejrzeć. Inni ludzie też się znajdą w tym labiryncie. Nigdy nie będziecie sami. Pozytywne myślenie to podstawa....

Szczęśliwego Nowego Roku 2017 !

Happy New Year 2017 !

Wasza Renne

 

środa, 21 grudnia 2016

Il Divino, czyli boski Rafael (post_82), Rafael, Drezno, Niemcy, Galeria Starych Mistrzów, sztuka włoska, malarstwo

 wikipedia.org

Określenie "boski Rafael" jest wyjątkowo trafne w stosunku do tego geniusza renesansu, najmłodszego z wielkiej trójki, czyli Michała Anioła i Leonarda da Vinci. Spotykam tego artystę prawie zawsze na drodze moich wędrówek po muzeach i wystawach. Za każdym razem stykam się z cudownym artyzmem.
Krótka wyprawa do Drezna, przede wszystkim do Galerii Obrazów Starych Mistrzów, która przyniosła tyle wyjątkowych wrażeń estetycznych, miała być poświęcona właściwie jednemu obrazowi - oczywiście "Madonnie Sykstyńskiej". Tego obrazu do tej pory nie widziałam, a do Drezna nie miałam okazji zawitać. Obraz mnie nie zawiódł. Jest znakomity! O tym jednak za chwilę.
Kto jednak chciałby zmierzyć się z wielkością i mistrzostwem Rafaela, zetknąć się z wyjątkową osobowoścmalarza, musi wybrać się do Rzymu, do Muzeów Watykańskich a później do Panteonu, gdzie został pochowany.



Bez rzymskiej wyprawy, nie zrozumiecie i nie poczujecie do końca "boskości" artysty.To oczywiście moja subiektywna refleksja...

Rafael mimo niezwykle krótkiego okresu życia, bo zmarł w wieku 37 lat, pozostawił po sobie mnóstwo dzieł, w większości wybitnych, które przyczyniły się do jego uznania i sławy już za życia, a tym bardziej po jego śmierci. Niektórzy złośliwi twierdzą, że przyczyną tak szybkiego odejścia były wielkie wymagania jego kochanki Fornariny...

Wróćmy jednak do "Madonny Sykstyńskiej", przez niektórych historyków sztuki uważanej za najlepsze dzieło artysty. Niewątpliwie najbardziej znane. Niebagatelny jest fakt, ze Rafael stworzył około 200 wizerunków Matki Bożej. Każdy wyjątkowy, odrębny i niepowtarzalny...
Obraz z kolekcji drezdeńskiej niedawno obchodził swoje 500 - lecie powstania i niestety upływ czasu jest widoczny. Trudno mi się odnieść do kondycji dzieła, ale według mnie wymaga natychmiastowej konserwacji, szczególnie w porównaniu z doskonale zachowanymi obrazami watykańskimi. To było moje zaskoczenie, kiedy  zobaczyłam obraz w  Galerii.
Wartym podkreślenia jest również fakt, ze Rafael w wizerunkach Madonn nie odzwierciedla kobiet prawdziwych, wziętych z życia, bo takowych nie mógł odnaleźć  w otaczającej go rzeczywistości, co wyrażał w swej korespondencji ( odwrotnie niż na przykład Caravaggio nobilitujący uliczne prostytutki do postaci Matki Bożej, na co skarżyły się parafianki).
Rafael tworzył wyidealizowane postaci kobiet, powstałe w jego nieograniczonej wręcz wyobraźni.

 wikipedia.org

Znany z wyjątkowej dbałości o kompozycję, w centralnej części umieszcza Madonnę z Dzieciątkiem na ręku. Po lewej jej stronie widzimy postać św. Barbary, natomiast z lewej przedstawiony został papież Juliusz II jako święty Syktus.
Zastanawiająca jest twarz Matki Bożej, trochę przerażona i zatrwożona. Oczy wydają się być przepełnione lękiem i bólem. To stało się przyczyną wielu analiz badaczy literatury czy sztuki, nawet filozofii. Mały Jezus wygląda na wystraszonego. Co widzą, na czym skupiony jest ich wzrok? Okazało się, że znaczenie miało pierwsze miejsce eksponowania obrazu zamówionego przez zakonników jako obraz ołtarzowy do benedyńskiego klasztoru w Sas Sisto w miejscowości Piacenza. Ozdabiał ten obiekt przez ponad 250 lat.
Dopiero król Polski i jednocześnie elektor saski August II Mocny  kupuje dzieło ( zresztą za pieniądze Rzeczypospolitej) i sprowadza do Drezna, gdzie znajduje się do dzisiaj.  Zaryzykuję tezę, że w pewien sposób jako naród jesteśmy spadkobiercami tego niezwykłego obrazu...
Na wprost dość wysoko położonego ołtarza znajdował się krzyż podwieszony pod sklepienie. Papież Juliusz II wskazuje palcem wyraźnie kierunek spojrzenia - to Jezus Chrystus  na Krzyżu, jego męczeństwo, poświęcenie i śmierć. 
To widzi Matka Boża z Dzieciątkiem....

wikipedia.org

Papieska tiara leży u stóp św. Syktusa.
Gdzie natomiast kieruje swój wzrok św. Barbara?

wikipedia.org

Święta ze spuszczonymi oczyma odwraca spojrzenie w stronę zamyślonych, trochę poza czasem cherubinów, opartych o dolną ramę obrazu.

wikipedia.org

Wszystkie postaci umieszczone zostały przez Rafaela w kompozycyjnym trójkącie, zdynamizowanym przez padające światło, układ bohaterów czy wyczuwalny wiatr ( wyraźnie widoczny na szatach postaci). Teatralności tej sceny dodają ciężkie, szmaragdowe kotary zawieszone po obu stronach, skontrastowane z lekkością, delikatnością chmur, na których artysta umiejscawia uczestników.

Na przełomie 2012/13 roku zorganizowano wystawę poświęconą " Madonnie Sykstyńskiej", na której zgromadzono wiele intrygujących eksponatów pokazujących fenomen tego wyjątkowego dzieła, znanego i uwielbianego przez miłośników sztuki, jak również przez mniej wyrafinowanych odbiorców, cieszących swe oczy motywem dwóch cherubinów wpatrzonych w św. Barbarę.
Motyw wszechobecny na gadżetach rozsławiających dzieło Rafaela...

Kto jeszcze nie widział obrazu, musi koniecznie wybrać się do Galerii Obrazów Starych Mistrzów w Dreźnie. Wrażenia niezapomniane! A kto zabłądzi do Rzymu i zajrzy do Panteonu, niech nie ominie w pośpiechu, szale zwiedzania Wiecznego Miasta, nagrobka renesansowego Geniusza, ozdobionego oczywiście wizerunkiem Madonny z Dzieciątkiem.

Ja to już zrobiłam....





środa, 14 grudnia 2016

Gemaldegalerie Alte Meister i moja Top lista (post_81), Galeria Starych Mistrzów, Drezno, Niemcy, malarstwo



Dwa aniołki z tęczowymi skrzydłami wpatrzone w niebo, to detal obrazu Rafaela "The Sistine Madonna", który prowadzi własne, odrębne już życie. Wydaje się bardziej znany w tym fragmencie niż w pełnym wymiarze. Podobnie jak w przypadku arii operowej, która wymknęła się z fabuły utworu i rozpoczyna samodzielną historię.
Witajcie we wspaniałej, fascynującej i wypełnionej licznymi dziełami sztuki Galerii Obrazów Starych Mistrzów w Dreźnie ( Gemaldegalerie Alte Meister), gdzie byłam w ostatnią sobotę i piszę absolutnie "na gorąco". Jestem jeszcze w emocjach i wrażeniach tego dnia, próbuję uporządkować chaos moich myśli i ekscytacji obrazami, które zobaczyłam. Nie mogę pozbyć się tej przypadłości, jaką jest wręcz dziecięcy zachwyt, radość i zadowolenie z "upragnionej zabawki". W moim przypadku to przekroczenie progu muzeum, galerii czy innej przestrzeni eksponującej wytwory ludzkiej, nieograniczonej wyobraźni. 
Zainspirowana nowymi wyzwaniami i tematami podzielę się dzisiaj jedynie pierwszymi refleksjami, przede wszystkim dokonam subiektywnego przeglądu dzieł, tych według mnie najciekawszych, choć innych nie mniej intrygujących mogłabym wymienić o wiele więcej.
Niewątpliwie obrazem, który mnie "rzucił na kolana", od którego nie mogłam oderwać wzroku to "Śpiąca Wenus" (1510) Giorgione i Tycjana

 
Arcydzieło, wybitne i wyjątkowe!
Naga, śpiąca Wenus zawłada sercem i emocjami odbiorcy. Nie można nie ulec jej urokowi, zmysłowości i czystemu pięknu. Elegancka, naturalna, jakby od niechcenia poza młodej, pięknej i delikatnej Wenus przykuwa wzrok. Proporcjonalne, porcelanowe ciało. Lewa dłoń zasłaniająca wzgórek łonowy dodaje wdzięku i zachowuje tajemnicę kobiecości. Nie wszystko można pokazać. To niewielki fragment intymności. Uderza spokój i łagodność twarzy oderwanej od otaczającej rzeczywistości dziewczyny.
To ideał  ! Nieosiągalny, odległy i poza czasem...
Czy do takiego pragniemy się nieudolnie zbliżyć?
Postać leżącej, będącej w objęciach Morfeusza kobiety, kontrastuje z ciemnobrunatną ziemią z lewej strony ( symbolizującej świat przyrody) czy geometrycznymi, kanciastymi zabudowaniami widocznymi po prawej stronie ( odzwierciedlających realne życie). Żaden z tych światów nie sięga do wyżyn sztuki, jej przekazu czy wartości...

Ledwo odetchnęłam po "Śpiącej Wenus" a przede mną dzieło równie niezwykłe, porywające, choć zupełnie w innej konwencji.
Każde spotkanie z obrazami Johannes'a Vermeera ( 1632-1675)  to wydarzenie, święto dla każdego miłośnika sztuki. Przechodzący obojętnie koło obrazu ludzie, kompletnie nie zdawali sobie sprawy z tego, po co przyszli do muzeum. Irytowało mnie to nieco....
"Kobieta czytająca list przy otwartym oknie" ( Girl Reading a Letter at an Open Window) z 1635 roku, to obraz szczególny.


Vermeer zatrzymuje chwilę, w której młoda, ładna kobieta czyta list, trzyma go w dłoniach. Skoncentrowana na treści dla niej niewątpliwie istotnej. Nie wiem czy moje zdjęcie to pokazuje, ale w profilu twarzy widać ogromne emocje ukryte pod pozornym spokojem i równowagą. To majstersztyk! Jestem oszołomiona tym wyrazem twarzy. Próbuję wyobrazić sobie myśli i  uczucia towarzyszące dziewczynie. Czuję przyspieszony rytm jej serca. Czy to wyznanie miłości, propozycja wspólnego szczęścia, pochwała wdzięków i urody? Czy na to czekała? Czy to chciała wreszcie przeczytać? Otwarte okno wpuszczające światło i powietrze daje nadzieję na zmianę życia, na nowe wyzwania i przeżycia. Promienie słoneczne odbijają się na ścianach pomieszczenia i zielonych, ciężkich kotarach ocieplają wnętrze, stanowią dobrą wróżbę. To początek czegoś wyjątkowego. List daje ukojenie...

Lorenzo Lotto (1480-1556) to artysta, którego portrety zawsze witam z radością. Także i tutaj w pięknej wizualizacji Matki Bożej w obrazie " The Virgin and Child with the Young John the Babtist" z 1518 roku.


Trudno uwierzyć, że ten uzdolniony malarz był zapomniany przez 300 lat. Jak to możliwe? Delikatna, skoncentrowana na małym Chrystusie Maryja należy do wyjątkowych wizerunków. Ze spuszczonymi oczyma, regularnymi rysami twarzy unosi się w miłości do swego dziecka. Końcówkami palców przytrzymuje ramię Jezusa w geście zatroskania. Maleńki Jezus odwraca głowę w stronę równie małego Jana Chrzciciela, swą maleńką rączką dotyka policzków proroka. Wzruszające

Ale nie na długo, bo oto kolejne spotkanie z następnym geniuszem, tak ściśle związanym z Florencją, symbolem toskańskiej sztuki. To Sandro Botticelli ( 1445-1510).
Nie muszę go przedstawiać. Rozpoznawalny z daleka, zachwycający i zawsze intrygujący, ównie w swej niewyobrażalnej szczegółowości. Jego obrazy zawierają tyle detali, iż każdemu z nich można się przyglądać godzinami. Nie dziwi mnie zatem publikowanie fragmentów jego dzieł, przede wszystkim wielkowymiarowych. To swoista kontemplacja szczegółu!


Obraz zatytułowany podobnie jak u Lotto "The Virgin and Child with the Young Saint John the Baptist" powstał w 1490/1500 roku. Tutaj  Madonna przedstawiona zostaje jako młoda i delikatna kobieta. Z zamkniętymi oczyma trzyma Jezusa wpatrzonego w swą matkę i trzymającego prawą rączką jej szyi. Jan Chrzciciel ze złożonymi rękoma wbija wzrok w obie postaci z zachwytem i miłością. Przygląda się tej niezwykłej więzi, symbiozie pomiędzy matką i synem.

Nagle zaskoczenie. Nie kojarzę ani obrazu ani autora, ale dzieło mnie zachwyca. Wydaje się być nowoczesne i współczesne. Dlaczego znajduję je w Galerii Obrazów Starych Mistrzów? Nie dowierzam, obraz pochodzi z 1500 roku!
To "The Virgin at thr Annunciation". Podpisany tajemniczym Ferrara. To prawdopodobnie Francesco del Cossa ( ok. 1435  - 1478) związany z miejscowością Ferrara w północnych Włoszech. Nie wiem czy byliście w tym mieście? Miałam szczęście zabawić tak niedługo. Urokliwe miejsce ze wspaniałymi zabytkami i muzeami. 
To zupełnie inna koncepcja Zwiastowania. Maryja przedstawiona zostaje w pozycji siedzącej, z podkurczonymi nogami. W rękach trzyma książkę, jest skoncentrowana na czytaniu. Wiatr rozwiewa jej włosy, wydające się być w nieładzie. Z lewej strony pojawia się biały gołąb, symbol Ducha św. Odnosi się wrażenie, że ptak przemawia do ucha Matki Bożej, przekazuje jej Słowo Boże, zapowiedź jej przeznaczenia.
Fascynujące dzieło!

O odpoczynku nie ma mowy. Wciąż stykam się z mistrzami pędzla. Tym razem to Peter Paul Rubens (1577-1640). Moją uwagę przykuwa Obraz pt." Batsheba at the Fountain" z 1635 roku.

Rubens przywołuje postać biblijnej postaci Batszeby, która swą urodą i wdziękiem podczas kąpieli oczarowała Dawida króla Izraela. Nie mogąc oprzeć się jej walorom, spędza z nią noc. Owocem tego miłosnego upojenia będzie syn. Dawid przyczynia się do śmierci męża swojej kochanki i poślubia ją. Z tego związku rodzi się przyszły kolejny król Izraela - Salomon. Rubens zafascynowany bohaterką i jej historią w wielu obrazach podejmuje ten temat. Na obrazie powyżej zatrzymuje chwilę kąpieli Batszeby, kobiety silnej, obdarzonej cudownym mocnym ciałem i zmysłowym powabem...No i te piersi, jakby stworzone przez współczesnego chirurga plastycznego!

Nie może zabraknąć doskonałego mistrza Rembrandta (1606 - 1669) i jego słynnego obrazu "Rembrandt and Saskia in the Parable of the Prodical Son" z 1635 roku. Motyw syna marnotrawnego to stosunkowo popularny temat podejmowany przez twórców, także Rembrandta.
W obrazie poniżej uwaga artysty jest jednak skupiona na swoim autoportrecie, wizerunku razem z umiłowaną żoną Saskią. Oboje uchwyceni znienacka, odwracają głowy ku odbiorcy. Saskia spogląda dość poważnie, choć z lekkim uśmiechem. Rembrandt obejmuje w talii żonę, podkreślając swe uczucia i przywiązanie. Uśmiecha się szeroko pokazując radosny nastrój, o czym świadczy kielich trzymany w ręce, jakby przy kolejnym toaście. Przez niektórych badaczy w męskiej postaci upatrywano syna marnotrawnego, rozkoszującego się rozrywką i biesiadą, trwoniącego ojcowski majątek. Zgaszona, pełna tajemnicy kolorystyka. przywiązanie do szczegółu, nadaje obrazowi szczególny charakter.


W drezdeńskiej galerii spotykam również mego ulubionego artystę Pinturicchio ( 1456/60 - 1513). Czy pamiętacie jego niezapomniane freski zdobiące Apartamenty Akeksandra VII ( Rodrigo Borgia) w Pałacach Watykańskich? http://rennewmuzeum.blogspot.com/2015/07/sala-tajemnic-wiary-w-apartamentach.html 
Mistrz detalu i szczegółu, perfekcyjnej kolorystyki. Na niewielkim obrazie zatytułowanym " Portrait of a Boy" widzimy urodziwego młodzieńca na tle delikatnego, krajobrazu. Patrzy wprost na widza, bez zażenowania, z pewnością siebie, nawet z lekkim grymasem, jakby chciał w ten niewerbalny sposób wyrazić swoje niezadowolenie i dezaprobatę. Nadęte usta wyrażające ukrywaną złość zaróżowione policzki czy pełne wyrzutu oczy określają osobowość młodego chłopca.


Guido Reni (1575-1642) to malarz, którego wspominałam niejednokrotnie. Ciągle żałuję, że przyćmiony geniuszem Caravaggio nie może się w pełni zaprezentować widzowi. Zawsze mnie wprawia w dobry nastrój. Galeria w Dreźnie może poszczycić się dziełem zatytułowanym "Christ Wearing the Crown of Thorns" z lat 1636/37.

To obraz o tematyce religijnej i jego słynne "Ecce homo" powielane, odwzorowywane w malarstwie dewocyjnym do końca XIX wieku.  Jezus w cierniowej koronie oplatającej głowę, ze wzrokiem wbitym w ziemię, zamyślony, refleksyjny przykuwa uwagę widza. Chrystus wie, że czeka go wypełnienie, spełnienie, zna swoją przyszłość. Guido Reni doskonale uchwyca ten moment samotności i wyciszenia. Skrzyżowane dłonie to gest pogodzenia się ze swoim losem, przyjęcia w pełni woli Boga Ojca...

Poniżej przykład  tematu, który jest mi szczególnie bliski - motyw martwej natury.  Willem Claesz Heda (1594-1680) - to artysta mi nieznany. Dociera do mnie w jednym momencie, jestem zachwycona. Już widzę te obrazy na ścianach mego mieszkania. Rewelacyjny i doskonały w odzwierciedlaniu zastawionych naczyniami i potrawami stołów. Używane przez niego farby laserunkowe dają niezwykle efekty, szczególnie na szkle.
Kiedy oglądam jego inne obrazy  w internecie, zauważam powtarzalność niektórych naczyń, kielichów czy innych przedmiotów. Na myśl przychodzi mi Giorgio Morandi wykorzystujący podobny chwyt.


Oczywiście nie mogę nie zauważyć obrazu, chyba najsłynniejszego w Gemaldegalerie Alte Meister w Dreźnie ( choć odnalazłam tutaj tyle innych skarbów...).
To "The Sistine Madonna" geniusza - Rafaela (1483-1520). Dla tego obrazu tu przyjechałam, dla tego obrazu wstałam o szalonej 3.30 nad ranem w sobotę.
Ale to temat na kolejny post....