Podczas mego ostatniego pobytu w Dreźnie w Galerii Nowych Mistrzów w Albertinum zachwycił mnie obraz ekspresjonisty Karla Schmidta Rottluffa " Kobieta i maska". Czy pamiętacie? https://rennewmuzeum.blogspot.com/2017/12/od-romantyzmu-do-wspoczesnosci-czyli.html
Dzieło to zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Przyjrzałam się zatem bliżej niemieckiemu artyście i grupie Brücke, którą stworzył. Przeczytałam o muzeum poświęconemu ekspresjonistom w stolicy Niemiec i w ten sposób znalazłam się w ostatni weekend w Berlinie.
To był nader krótki, ale bardzo udany wyjazd.
Odwiedziłam dwa całkowicie odmienne muzea. Jedno niewielkie, kameralne, ale niezwykle interesujące Brücke - Museum oraz majestatyczne, ogromne i przygniatające liczbą arcydzieł sztuki dawnych mistrzów - Gemäldegalerie.
Absolutna uczta dla mojej duszy i umysłu !!! Wrażenia niezliczone i niekończące się westchnienia " Boże , to oni to też mają" i żal , że dotarłam w oba miejsca tak późno.
Karl Schmidt-Rottluff , Bildnis Rosa Schapire, 1911
Ernst Ludwig Kirchner, Liegender Akt vor Spiegel, 1910
Erich Heckel, Junger Mann und Madchen, 1909
Aby dotrzeć do Brücke - Museum trzeba się wysilić. Muzeum położone jest na obrzeżach Berlina, w pięknej, zalesionej okolicy, pośród ambasad m.in.Kuwejtu i Iraku. Zaliczyłam dwie linie metra i jedną trasę autobusową, ale szczęśliwie dotarłam do celu. To było wyzwanie!
Już w pierwszej sali przekonuję się, że warto było dotrzeć do tego niezwykłego miejsca.
Max Pechstein, Liegender weiblicher Akt mit Katze, 1909
Muzeum powstało niedawno, bo 15 września 1967 dzięki inicjatywie 80-letniego Karla Schmidta Rottluffa, który przekazał swe dzieła fundacji Karla i Emy Schmidt-Rottluff. Dołączył do niego inny członek Brücke - Erich Heckel przekazując także swoją kolekcję.
Cudowny pomysł i wspaniała inicjatywa. W ubiegłym roku muzeum obchodziło 50 - lecie swego istnienia i zbiory, które mogłam zobaczyć ostatnio są udostępnione w ramach szczególnego pokazu.
Należy podkreślić, że Brücke zgromadziło największą kolekcję sztuki ekspresjonistycznej, w tym około 400 obrazów, także tych ocalonych od zniszczenia w ramach akcji" sztuki zdegenerowanej" w roku 1937. Jak podają źródła, część obrazów ekspresjonistów uległa jednak niepowetowanej stracie. To historia, która w brutalny sposób zderza się w bezpośrednio z życiem, także sztuką.
W galerii można zobaczyć dzieła wszystkich członków założonej w 1905 roku grupy, zarówno obrazy, grafiki, jak i rysunki. Dla krótkiego przypomnienia byli to : Ernst Ludwig Kirchner, Karl Schmidt-Rottluff, Frytz Bleyl, Max Pechstein, Erich Heckel, Emil Nolde i Otto Mueller. Jak łatwo zauważyć każdy z artystów wypracował sobie własny styl i nieco inaczej przełożył ideę ekspresjonizmu do swoich obrazów. Kirchnera i Rottluffa uwielbiam za niezwykłą kolorystykę i formę, Otto Muellera za jego akty i dyskusję z Gauginem, Emila Nolde za malarskość, a Heckela i Pechsteina za kraojbrazy.
Muzeum jest kameralne, bardzo przyjemne w kontakcie ze sztuką ekspresjonistów, do zatrzymania się przy wybranym dziele i jego kontemplacji. Doceniam takie obiekty interesujące również ze względu na architekturę budynku. Mimo wczesnej sobotniej pory i odległości od centrum Berlina, w muzeum było sporo zwiedzających. To pocieszające.
Dlaczego lubię ekspresjonistów? Za odwagę, za zerwanie z tradycją, za nowoczesną formę, za postrzeganie świata zewnętrznego poprzez swoje wnętrze, a przede wszystkim za kolor i dynamikę.
Ostre, krzyczące barwy rzucające się w oczy, czasami napastliwe i drażniące. To mnie urzeka, to do mnie przemawia. To wypływa z mojego wnętrza. Kolory dodają mi energii, pobudzają do działania i myślenia, motywują do refleksji i podejmowania decyzji.
Tematy dzieł są ciągle te same miłość, ciało kobiety, pejzaże, sceny rodzajowe, ale pokazane w innym wymiarze,w innej konwencji. Często to również artystyczne dialogi z obrazami innych artystów miedzy innymi Paula Gauguina czy Picassa. Nie mamy już wiernego odtworzenia rzeczywistości, ale nałożone na obrazy emocje, przeżycia czy wrażenia twórców. Ekspresjoniści pokazują, że świat nie jest doskonały, czasami niedokończony, niedbały, zbyt szybki, albo spowolniony. Nie wszystko też zauważamy, pamiętamy, nie wszystko widzimy od razu.
Niewątpliwie obrazem, który skradł mi serce to "Marcella" z 1910 roku Ericha Ludwiga Kirchnera.
Młoda dziewczyna w sukience w lamparcie, kanarkowe paski siedzi niedbale na kanapie, odwrócona tyłem do widzów. Jest smutna, zakrywa ręką część twarzy,wpatrzona w jakiś nieokreślony punkt, pochłonięta swoimi myślami, nieobecna. Szmaragdowe, intensywne tło pomieszczenia, w którym się znajduje, zielona kanapa wchłania w pewien sposób naszą bohaterkę. Zwinięty w kłębek biały kot ociepla wnętrze, daje poczucie bliskości i oddala refleksje o samotności. Butelki rozrzucone w kącie pokoju być może wskazują na problemy Marcelli, topiącej smutki w alkoholu. Kim jest ta bezradnie wyglądająca dziewczyna? Dlaczego jest taka samotna? Nie wiemy. Możemy jedynie snuć przypuszczenia, co wydarzyło się w jej życiu.
Ile razy my przybieramy podobną pozę? Kulimy się w bezsilności chwili i życiowego zakrętu. Szukamy odpowiedzi na dręczące nas pytania czy wątpliwości. Stajemy się Marcellą z zielonego pokoju.
Urzekł mnie ten wspaniały obraz, mam go ciągle przed oczami.
Jeśli chcecie go zobaczyć i wiele innych intrygujących obrazów ekspresjonistów, to Berlin na was czeka.
Max Pechstein, Das gelbschwarze Trikot, 1910
Max Pechstein, Kurenkahne am Strand, 1909
Już w pierwszej sali przekonuję się, że warto było dotrzeć do tego niezwykłego miejsca.
Max Pechstein, Liegender weiblicher Akt mit Katze, 1909
Emil Nolde, Jagers Haus auf Alsen1909
Erich Ludwig Kirchner, Frauen im Bade, 1911
Max Pechstein, Der Tanz, 1912
Emil Nolde, Feriengaste, 1911
Erich Heckel, Laute spielendes Madchen, 1913
Ernst Ludwig Kirchner,Sich kammender Akt, 1913
Erich Ludwig Kirchner, Im Cafegarden, 1914
Erich Heckel, Oluf Samsonsgang in Flensburg, 1913
Max Pechstein, Neues Haus,1919
Otto Mueller, Zwei badende Madchen, 1921
Otto Mueller, Drei Akte in Landschaft, 1922
Emil Nolde, Dahlien, 1948
Karl Schmitt-Rottluff, Nibelungenstrasse, 1937
Muzeum jest kameralne, bardzo przyjemne w kontakcie ze sztuką ekspresjonistów, do zatrzymania się przy wybranym dziele i jego kontemplacji. Doceniam takie obiekty interesujące również ze względu na architekturę budynku. Mimo wczesnej sobotniej pory i odległości od centrum Berlina, w muzeum było sporo zwiedzających. To pocieszające.
Dlaczego lubię ekspresjonistów? Za odwagę, za zerwanie z tradycją, za nowoczesną formę, za postrzeganie świata zewnętrznego poprzez swoje wnętrze, a przede wszystkim za kolor i dynamikę.
Ostre, krzyczące barwy rzucające się w oczy, czasami napastliwe i drażniące. To mnie urzeka, to do mnie przemawia. To wypływa z mojego wnętrza. Kolory dodają mi energii, pobudzają do działania i myślenia, motywują do refleksji i podejmowania decyzji.
Tematy dzieł są ciągle te same miłość, ciało kobiety, pejzaże, sceny rodzajowe, ale pokazane w innym wymiarze,w innej konwencji. Często to również artystyczne dialogi z obrazami innych artystów miedzy innymi Paula Gauguina czy Picassa. Nie mamy już wiernego odtworzenia rzeczywistości, ale nałożone na obrazy emocje, przeżycia czy wrażenia twórców. Ekspresjoniści pokazują, że świat nie jest doskonały, czasami niedokończony, niedbały, zbyt szybki, albo spowolniony. Nie wszystko też zauważamy, pamiętamy, nie wszystko widzimy od razu.
Niewątpliwie obrazem, który skradł mi serce to "Marcella" z 1910 roku Ericha Ludwiga Kirchnera.
Młoda dziewczyna w sukience w lamparcie, kanarkowe paski siedzi niedbale na kanapie, odwrócona tyłem do widzów. Jest smutna, zakrywa ręką część twarzy,wpatrzona w jakiś nieokreślony punkt, pochłonięta swoimi myślami, nieobecna. Szmaragdowe, intensywne tło pomieszczenia, w którym się znajduje, zielona kanapa wchłania w pewien sposób naszą bohaterkę. Zwinięty w kłębek biały kot ociepla wnętrze, daje poczucie bliskości i oddala refleksje o samotności. Butelki rozrzucone w kącie pokoju być może wskazują na problemy Marcelli, topiącej smutki w alkoholu. Kim jest ta bezradnie wyglądająca dziewczyna? Dlaczego jest taka samotna? Nie wiemy. Możemy jedynie snuć przypuszczenia, co wydarzyło się w jej życiu.
Ile razy my przybieramy podobną pozę? Kulimy się w bezsilności chwili i życiowego zakrętu. Szukamy odpowiedzi na dręczące nas pytania czy wątpliwości. Stajemy się Marcellą z zielonego pokoju.
Urzekł mnie ten wspaniały obraz, mam go ciągle przed oczami.
Jeśli chcecie go zobaczyć i wiele innych intrygujących obrazów ekspresjonistów, to Berlin na was czeka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz