"Podróż do Edo" to wystawa, która za kilka dni odejdzie już do historii Muzeum Narodowego w Warszawie. Prezentowane drzeworyty ukiyo-e pochodzą z kolekcji Jerzego Leskowicza, francusko-polskiego Japończyka, który zapragnął podzielić się swoim zbiorem z szerszą publicznością. Doceniam niezmiernie takie inicjatywy i działania pozwalające nam widzom na kontakt z dziełami ukrywanymi w prywatnych kolekcjach.
To druga ekspozycja w Polsce, której tematem jest sztuka japońska. Pierwsza została wystawiona w Muzeum Narodowym w Krakowie i zatytułowana "Onna", czyli kobieta. Rewelacyjna wystawa, o której nie mogę napisać ze względu na złej jakości zdjęcia, chyba że uda mi się je trochę podliftingować.
Moją podróż do Edo rozpoczęłam od pięknego, refleksyjnego drzeworytu Utagawa Hiroshiga (1797-1858 ) zatytułowanego "Staw Chiyogaika w Meguro" z 1856 roku z cyklu "Sto słynnych widoków Edo".
I właśnie pejzaże, natura oraz sceny rodzajowe zrobiły na mnie największe wrażenie i stanowią siłę tej kolekcji. To tym motywom poświęcę dzisiejszy post.
Ale zanim przyjrzymy się wybranym przez mnie japońskim drzeworytom, zobaczmy jak powstawały. To także można zobaczyć na wystawie, żmudny, długi i pracochłonny proces ich tworzenia, poszczególne etapy dochodzeni do efektu końcowego.
Powyżej początkowy etap powstawania drzeworytu. Uczestniczyli w nim artysta, drzeworytnik i drukarz. Artysta miał koncepcję i pomysł, przelewany w postaci szkiców na delikatnej bibułce.
Ostateczny projekt powstawał na niezmiernie cieńkim papierze. Drzeworytnik przenosił ten projekt na klocki drzeworytnicze, używał do tego drewna wiśniowego, z klocka odbijał czarno- białą odbitkę.
Na początku drzeworyty były
tylko czarno białe, dopiero później odbiorcy wymusili potrzebę kolorów.
Na każdy kolor potrzeba było nowych klocków.
Arkusze papieru
były przyciskane do klocka i nakładano tak kolejne odcienie barw. W luksusowych
wydaniach używano także złota, srebra czy miedzi. Efekt rozjaśniania
barw uzyskiwano przez ścieranie nałożonej wcześniej na deskę farby.
Poniżej końcowy efekt wzbogacony jeszcze w napisy.
Ciekawostką są barwniki używane do powstawania drzeworytów japońskich, jak również niezbędne narzędzia.
Po tej ekspresowej historii tworzenia drzeworytów czas na moją podróż do Edo, siedziby szoguna i milionowego miasta powstałego z małej osady rybackiej usytuowanej nad zatoką Oceanu Spokojnego. Układ miasta wskazywał na podział społeczny i obowiązujące zależności, począwszy od faktycznie zarządzającego wojskowego dyktatora, poprzez arystokrację aż do społeczności kupców, artystów, aktorów i tak bardzo charakterystycznych gejsz i kurtyzan. Niezwykła różnorodność i koloryt społeczny.
Droga do Edo prowadziła z Kioto i wiodła dwoma szlakami -Tokaido i Nakasendo.
Wystawa zgromadziła około 300 drzeworytów z prawie dwutysięcznej kolekcji Jerzego Leskiewicza, pokazujących złożoność i barwność życia Japonii w okresie od XVIII do XIX wieku. Drzeworyty są bardzo dobrze zachowane z piękną, ciepłą kolorystyką. Należy nastawić się na zupełnie inną stylistykę pokazywania otaczającej rzeczywistości czy postaci człowieka. W pierwszym momencie drzeworyty wydają się być płaskie, konturowe pozbawione emocji i przeżyć. Wymagają skupienia i koncentracji, przyjrzenia się istotnym szczegółom, których nie wolno przeoczyć.
Dokonałam oczywiście własnego wyboru drzeworytów, które z wielu względów przypadły mi do gustu, zwróciły moją uwagę czy poruszyły moje serce.
Utagawa Hiroshige (1797-1858), Świątynia Gion w śniegu, cykl "Słynne widoki Kioto", 1834Droga do Edo prowadziła z Kioto i wiodła dwoma szlakami -Tokaido i Nakasendo.
Wystawa zgromadziła około 300 drzeworytów z prawie dwutysięcznej kolekcji Jerzego Leskiewicza, pokazujących złożoność i barwność życia Japonii w okresie od XVIII do XIX wieku. Drzeworyty są bardzo dobrze zachowane z piękną, ciepłą kolorystyką. Należy nastawić się na zupełnie inną stylistykę pokazywania otaczającej rzeczywistości czy postaci człowieka. W pierwszym momencie drzeworyty wydają się być płaskie, konturowe pozbawione emocji i przeżyć. Wymagają skupienia i koncentracji, przyjrzenia się istotnym szczegółom, których nie wolno przeoczyć.
Dokonałam oczywiście własnego wyboru drzeworytów, które z wielu względów przypadły mi do gustu, zwróciły moją uwagę czy poruszyły moje serce.
Z cyklu przedstawiającego widoki z Kioto wybrałam dwa drzeworyty. Powyżej zimowy krajobraz jednej ze świątyń w pięknej kolorystyce bieli, niebieskiego i czerni. Doskonała technika i pomysł. Wyczuwalny zimny wiatr utrudniający postaciom wejście do miejsca kultu.
Poniżej natomiast ciepły i urokliwy pejzaż wioski Yase. Delikatne, pastelowe odcienie barw nadają drzeworytowi szczególny charakter i stanowią dowód wysokich umiejętności drzeworytnika. Artysta w wyrafinowany sposób pokazuje perspektywę rzeki.
Utagawa Hiroshige, Wioska Yase, 1834
Następny artysta podejmuje mój ulubiony temat japońskich drzeworytów, mianowicie kurtyzany i gejsze. Żadne kobiety pokazywane w ukiyo-e nie są tak wyjątkowo traktowane, z taką dokładnością i szczegółowością. To niezwykle sceny rodzajowe z udziałem kurtyzan, z ich obyczajowością i tradycją. Ich wspaniałe, bogate stroje, nawet emocjonalność wzbudzają mój zachwyt. Zauważa się ich pewność siebie, poczucie własnej wartości poparte rolą, jakie odgrywały w społeczeństwie epoki Edo. Kobiety - żony z zakrytymi niebieskimi chustami głowami nie wzbudzają takiego zainteresowania twórców, jak kobiety lekkich obyczajów. Są nijakie i bezbarwne w przeciwieństwie do wizerunków gejsz i kurtyzan.
Utagawa Kumisada (1786-1858), Kurtyzany spacerujące brzegiem rzeki Shijogawara w Kioto, 1820-25
Trzy kolejne drzeworyty należą do cyklu poświęconego poezji japońskiej i chińskiej, pełne refleksyjności i swoistej melancholii. Ich bohaterami są poeci szukający natchnienia czy weny w otaczającej rzeczywistości , w urokliwym, nostalgicznym krajobrazie gór czy jezior. Poeci wpatrzeni w przestrzeń urokliwej natury, cudowną dal przyrody szukają artystycznych uniesień i przeżyć, które przeniosą na papier.
Katsushika Hokusai (1760-1849), Poeta Harumichi-no Tsurayauki podziwiający krajobraz, cykl "Prawdziwe zwierciadło chińskiej i japońskiej poezji" ,1833-34.
Katsushika Hokusai, Japoński poeta Abe-no Nakamaro odpoczywający na tarasie pałacu, cykl "Prawdziwe zwierciadło..., 1833-34
Utagawa Hiroshige, Małpi most w prowincji Kai, 1841-42
Pejzaż poetycki czy pejzaż mistyczny to niezwykle wdzięczny motyw drzeworytów japońskich. Wykazywali się wrażliwością i uczuciowością, zachwycają się pięknem natury. Krajobrazy są związane z konkretnym miejscem, którym artyści się delektują i pragną je utrwalić oraz oddać im należną uwagę. Rzeki, góry, wulkan czy roślinność przewijają się przez liczne drzeworyty. W pejzażach czuje się ciszę, jakieś wyczekiwanie czy wręcz próbę zatrzymania czasu. Doskonale wpisują się we współczesny dizajn. Nie straciły nic ze swojego indywidualizmu.
Katsushika Hokusai, Rzeka tama w prowincji Musashi, cykl "Trzydzieści sześć widoków góry Fuji", 1830-33
Katsushika Hokusai, Burza na stoku góry, cykl "Trzydzieści sześć widoków góry Fuji", 1830-33
Katsushika Hokusai, Pod wielką fala w pobliżu Kanagawy, cykl "Trzydzieści sześć widoków góry Fuji", 1830-33
Katsushika Hokusai, Plaża Shichiri w prowincji Sagami, cykl "Trzydzieści sześć widoków góry Fuji", 1830-33
Katsushika Hokusai, Pawilon Sazai w świątyni Pięciuset Rakanów, cykl "Trzydzieści sześć widoków góry Fuji", 1830-33
Katsushika Hokusai, Wybrzeże zatoki Tago blisko Ejiri na drodze Tokado, cykl "Trzydzieści sześć widoków góry Fuji", 1830-33
Moja uwagę zwróciły także drzeworyty pokazujące miasta, ich architekturę i układ oraz życie ich mieszkańców. Wśród obrazów odzwierciedlających naturę i przyrodę - pejzaże miejskie są rzadkością, dlatego tak cenne dla oka.
Katsushika Hokusai, Most Nihonbashi w noworoczny poranek, z cyklu "Sześćdziesiąt dziewięć stacji na drodze do Kisokaido, 1835.
Katsushika Hokusai, Most Nihonbashi w Edo , z cyklu "Trzydzieści sześć widoków góry Fuji", 1830-33
Poniżej kilka przepięknych drzeworytów z cyklu "Sto słynnych widoków Edo" z roku 1857. Wysmakowane, z cudowną perspektywą rzeki i życia nad jej brzegami. Delikatna, stonowana kolorystyka utrwalająca urodę i niewątpliwy czar nadrzecznego krajobrazu. Wrażenie zatrzymanego czasy, powolnego rytmu życia, pozbawionego pośpiechu i chaosu. Odbiorca odczuwa wewnętrzną ciszę, łagodne tempo istnienia. Po prostu płyniemy rzeką bez zbędnego stresu i emocji. To właśnie japońskie Edo.
Utagawa Hiroshige (1797-1858), Brzeg Onmaya nad rzeką Sunada
Utagawa Hiroshige (1797-1858), Sosna "Gohonmatsu" rosnąca przy kanale Onagigawa
Utagawa Hiroshige (1797-1858), Most Ohashi w Senju
I ten sam most w czasie burzy. Warto zwrócić uwagę na technikę pokazania przez artystę i drzeworytnika deszczu, zaznaczonego licznymi, mocnymi liniami. Tu nie ma kropli, dżdżu ale silne strugi szalejącej ulewy.
Utagawa Hiroshige (1797-1858), Nagła ulewa nad mostem Ohashi i brzeg Atake
Należy podkreślić, że powyższy cykl drzeworytów stał się natchnieniem, źródłem dla nowych pomysłów twórców ówczesnej Europy. To od japońskich artystów przejęto inny sposób obserwacji otaczającej rzeczywistości, rozbito perspektywę, spłaszczono kolor i zamknięto go w konturach. Przenikanie stylów, wzajemne inspiracje i wchodzenie w artyczne dialogi - to w sztuce zawsze mnie zachwyca i intryguje, motywuje do szerszego postrzegania świata i ludzi.
Sztuka japońska niewątpliwie ciągle jest dla nas orientalna i nieznana. Dlatego też warto się jej przyjrzeć bliżej, spróbować zrozumieć, dostrzec oryginalność widzenia i myślenia. Czy pamiętacie post poświęcony kamieniom? http://rennewmuzeum.blogspot.com/2016/09/piekno-ukryte-w-kamieniu-czyli-suiseki.html
Piękno ukryte w kamieniu? Tak, piękno, prostota a jednocześnie wyrafinowanie. To można odnaleźć w otaczających nas kamieniach, ich kształcie i barwie. Tego uczą nas Japończycy.
W niezwykłych, opierających się czasowi drzeworytach artyści utrwalili swój świat, jego kulturę i urodę. Świat, w którym jest także człowiek i jego egzystencja. Widziana nieco inaczej, w odrębnej formie. Ale to prawdziwy, realny świat widziany oczyma japońskich malarzy.
Z wielką ochotą powiesiłabym na swoich ścianach odbitki drzeworytów z ich doskonałą kolorystyką i z ciszą, którą przynoszą. Na razie moje oczy mogły delektować się obrazami na wystawie sprawiającej widzowi ogromną radość i ukojenie. Po służbowym spotkaniu a przed powrotną podróżą do domu po prostu wypoczęłam i oderwałam się od codzienności...
Może jeszcze ktoś zdąży przekroczyć próg warszawskiego Muzeum Narodowego?
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń