niedziela, 12 kwietnia 2015

Wirtuoz baroku - Francesco Borromini (post_14), Francesco Borromini, architektura, Rzym, Włochy

Pani profesor Ewa Bieńkowska, autorka mojej ulubionej książki poświęconej stolicy Italii, zatytułowanej "Spacery po Rzymie", zadała w niej pytanie : "Po co jeżdżę do Rzymu? " Udzieliła na nie dość obszernej odpowiedzi, pod którą i ja mogłabym się podpisać.
Rzym to miasto wyjątkowe pod wieloma względami, a w szczególności stanowiące "mekkę" dla osób zafascynowanych sztuką. Czym częściej można zanurzyć się w rytmie codzienności i przeszłości tej metropolii, tym mocniej i głębiej pragnie się tam wrócić. I właśnie ja aktualnie cierpię na tę przypadłość. Wprawdzie próbuję się ratować refleksjami E.Bieńkowskiej mówiącej, że każdy z nas tworzy własny Rzym, że trzeba być cierpliwym i dokonywać ciągłych wyborów oraz że niemożliwe jest zobaczenie wszystkiego, ale oczywiście takiej postawy trzeba się uczyć, co nie należy do rzeczy prostych.
Po co ja jeżdżę do Rzymu? Z niezwykle wielu powodów, ale również dla zetknięcia się z dziełami takich artystów jak m.in.Francesco Borromini, który funkcjonował artystycznie trochę w cieniu sławy Berniniego ( niewątpliwego rzeźbiarza-geniusza). Niektórzy autorzy określają nawet Borrominiego "podwykonawcą" Berniniego. Niby to prawda, ale zbyt bolesna i niesprawiedliwa.
Jeżdżę do Rzymu, aby zobaczyć zawsze coś nowego, nieznanego i to jest zawsze ekscytujące, ale jeżdżę również po to, aby choć na chwilkę poczuć atmosferę miejsc mi szczególnie bliskich, ulubionych i podziwianych.
Do takich miejsc należy na pewno kościół San Carlo alle Quattro Fontane znajdujący się w pobliżu Pałacu  Kwirynalskiego ( i jeszcze kilku znakomitych obiektów).
Dlaczego ten kościół? Dlaczego Borromini? Śmiało mogę nazwać ten kościół arcydziełem architektury, a Borrominiego wirtuozem sztuki barokowej. I nie będę tu odosobniona.
Do kościoła wchodzi się prawie z ulicy i to nader ruchliwej. Fasada mimo poważnego zaniedbania, na której widać zdecydowanie upływ czasu , broni się artystyczną formą.

Na zdjęciu widać dolną kondygnację i wejście do wnętrza. Od razu uderza dynamizm uzyskany przez liczne wklęsłości i wypukłości ścian wypełnionych niszami  i  postaciami. Charakterystyczne są również kolumny, bilokolumny z wykończeniami korynckimi tworzące "falistość" i ruch tej przestrzeni.
Przejdźmy na drugą kondygnację. Na niej też wiele się dzieje. Fasada należy do przestrzennych, wielowarstwowych, jest w jakimś ruchu.

A wewnątrz....








































Wnętrze onieśmiela, zadziwia i zachwyca, szczególnie, kiedy przekracza się próg tego niezwykłego kościoła pierwszy raz. Zaskakuje widza wszechogarniająca biel, a uwaga skupia się od razu na eliptycznym sklepieniu skonstruowanym na planie greckiego krzyża, sprawiającym wrażenie wyższego niż jest w rzeczywistości. Wielowymiarowość elementów architektonicznych tworzy nieprawdopodobną przestrzeń tego niewielkiego obiektu. Głowa ciągle zadarta do góry, zaczyna boleć kark od zbyt długiego wpatrywania się. W naturalny sposób światło wzbogaca swym blaskiem wnętrze owalnej kopuły wypełnionej licznymi zdobieniami...
A ogarnąć wzrokiem należałoby jeszcze ściany będące w jakimś ruchu...
 














Oczywiście Borromini wykorzystuje kolumny pomiędzy, które wplata nisze ze zdobieniami. Moją uwagę zwracają muszle, jakby podwójne, nałożone jedna na drugą wypełniające przestrzeń.

Nie wiem czy do końca zdjęcia oddają tę wyjątkowo zadziwiającą perspektywę przestrzenną, ale możecie mi wierzyć na słowo, że efekty należą do niezapomnianych. I mimo iż obiecuję sobie, że kolejnym razem przechodząc w pobliżu kościoła San Carlo, nie wejdę do niego, że to już przesada z mojej strony, nie dotrzymam tej obietnicy, wiedząc, że czeka mnie we wnętrzu spektakl przygotowany przez geniusza-architekta, wirtuoza baroku Francesco Borrominiego...

Przy tej okazji warto wspomnieć jeszcze o innym pomyśle Borrominiego, który w pełni potwierdza jego nieprawdopodobne wyczucie konstrukcyjne i przestrzenne, udowadnia jego nieograniczoną wyobraźnię.  Korytarz perspektyw Borrominiego. Niełatwo do niego dotrzeć w Rzymie, szczególnie , kiedy przyjeżdża się na krótko.
Korytarz perspektyw znajduje się w Palazzo Spada, gdzie można zwiedzić niewielkie muzeum Galeria Spada  galleriaborghese.it/spada/it/. Bez kupienia biletu do muzeum, nie jest możliwe obejrzenie korytarza, którego pilnują, bardzo skutecznie, przemiłe zresztą bileterki. Nie wolno pominąć muzeum,gdyż wejdziecie do nieistniejącego już świata dawnych prywatnych wnętrz pałacowych. Uwielbiam takie trochę zapomniane i zdecydowanie niedoinwestowane obiekty. Znaleźć tam można kilka naprawdę ciekawych obrazów.
Dzieło Borrominiego umiejscowione jest na niedużym dziedzińcu pałacowym.


                       http://en.wikipedia.org/wiki/Palazzo_Spada#/media/File:Spada.jpg

Korytarz, jego długość i wysokość oraz wielkość posągu umieszczonego na końcu jest przykładem niespotykanej architektonicznej iluzji.  Odnosi się wrażenie, że wnętrze jest długie na 20-30 metrów, a rzeźba naturalnej wielkości człowieka. W rzeczywistości posąg ma 80 cm, a korytarz 9 metrów. Przekonałam się o tym, kiedy pilnująca nas wysoka dziewczyna weszła do korytarza i pokazała jego realne  wymiary, ale nawet wtedy nie pozwoliła zrobić zdjęcia.

Borromini i jego dzieła fascynują mnie wyjątkowo. Niezwykła jest także skomplikowana i trudna historia jego życia zakończonego samobójczą śmiercią w bazylice San Giovanni dei Fiorentini ( zwanej kościołem florentczyków), w której został pochowany.
Dotarłam i tam...



2 komentarze:

  1. W tej kwestii mam zawsze problem, ale już sobie to jakoś uporządkowałam i ułożyłam w głowie ranking, który brzmi: mistrzem włoskiej architektury barokowej jest Borromini, a rzeźby Bernini (Bernini chyba w ogóle całej rzeźby w historii). Karol to chyba najsłynniejsze dzieło Borrominiego, przynajmniej jakoś tak mi się kojarzy od czasów liceum, że kiedy o nim pomyśle, od razu mam przed oczami ów kościół. Poza tym mniejsze lub większe echa fasady tego budynku można odnaleźć nawet w Polsce - mi od razu przychodzi na myśl kościół aut. Jakuba Fontany w Drohiczynie (oczywiście nie jest to ta klasa, fasada jest znacznie skromniejsza, jednakże w jakiś sposób nawiązuje do tej rzymskiej).

    Jeśli chodzi o korytarz perspektyw, nie wiedziałam nawet o jego istnieniu (a może wiedziałam, ale z głowy mi wypadło), ale jest świetny. Pewnie zobaczenie tego na żywo to niesamowite przeżycie.

    PS. Przepraszam za spam komentarzowy, ale czasem nie potrafię się opanować :) Przeczytałam bloga od deski do deski. Gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie myślałam, że moje opowieści o Borominim wzbudza takie zainteresowanie. Nawet nie wiesz , jak cieszy mnie Twój wpis. Korytarz perspektyw - to architektoniczna perła. Tydzień temu wróciłam z Rzymu i przyznam się, iż znowu uległam magii kościoła San Carlo. Tym razem przeczekiwałam ogromną ulewę, jaka nawiedziła Wieczne Miasto, ale zrobiłam kilka fotek dziedzińca w deszczu. Na pewno będę częstym gościem na Twoim bardzo interesującym blogu. Pozdrawiam

      Usuń