sobota, 29 sierpnia 2015

Cenacolo di Fuligno, czyli kolejna florencka "Ostatnia wieczerza" Perugino (post_42), Perugino, Florencja, Włochy, sztuka włoska, freski, malarstwo


Florencję można zwiedzać, odkrywać i podziwiać w rozmaity sposób. Można ją poznawać wśród rzeszy turystów, niemilknącego tu wielojęzycznego gwaru, co jest praktycznie nieuniknione, ale można także "dotykać" jej w ciszy, w tajemniczych, krętych uliczkach, kryjących niezliczone skarby. Często pozostaje się wtedy prawie "samotnym", ale emocje związane z indywidualną kontemplacją dzieła zapewnione. 
Przyznaję, uwielbiam szukać właśnie takich miejsc, nawet błądzić w trakcie poszukiwań, bo nie zawsze przy skomplikowanej florenckiej numeracji budynków jest proste ( kolor numeru także ma znaczenie!). 
A jeśli jeszcze lubicie stosunkowo wcześnie wstawać mimo urlopu, to wybierzcie drogę po "Ostatnich wieczerzach" , jakich tutaj dostatek. Wspaniała podróż po średniowiecznych klasztorach, kościołach i budzącej się do życia porannej Florencji.
W refektarzu klasztoru Sant'Apollonia już Was gościłam, gdzie Andrea del Castagna przedstawił swoją artystyczną wizję Wieczernika zwanego przez Włochów Cenacolo.
Dzisiaj zapraszam do Cenacolo di Fuligno (1493- 1496) znajdującego się w dawnym franciszkańskim klasztorze ( można nawet rzec że mieszkałam na jego "tyłach"). Tu zetkniemy się z twórczością rewelacyjnego, choć mniej znanego, a może troszkę zapomnianego Perugino.


To na razie pierwsze spojrzenie na  przestrzeń refektarza pełniącego aktualnie funkcję maleńkiego, ale pięknego muzeum.
Warto nadmienić, choć kilka zdań o samym klasztorze. Od 1419 roku mieszkały tu siostry franciszkanki. Wiek XV przyniósł szczególny rozwój tej formacji za sprawą siostry Onofria de'Conti d'Abruzzo. Finansowo wspierał go również Wawrzyniec Wspaniały  oraz znakomici członkowie rodu Lapaccini. Działalność klasztoru zakończyła się w roku 1800, a sam budynek przeznaczono na inne funkcje. Odkryto na nowo fresk z "Ostatnią wieczerzą" przypisywaną Rafaelowi ( zresztą wybitnemu uczniowi Perugina).  Niezwykle intrygujące jest, że w XIX wieku niemiecki historyk sztuki August Schmarsow (1853-1936) przyjął teorię o autorstwie Perugino. Niewątpliwie arcyciekawą informacją jest fakt, iż dopiero w 2005 roku Padovani potwierdził te hipotezę. 
Ale wróćmy do samego fresku.


Stół, przy którym zasiedli bohaterowie Cenacolo przypomina swym kształtem podkowę. Wzdłuż niej Perugino umieścił Chrystusa i apostołów. Postaci usytuowane zostały na tle architektonicznego krajobrazu tworzonego przez harmonijne położone kolumny ozdobione skomplikowanymi reliefami, pomiędzy którymi stworzył naturalny pejzaż. Perugino w ten sposób uzyskał efekt głębi i przestrzeni, w której uchwycił scenę "Konającego w Ogrójcu". 



Należy zwrócić uwagę na charakterystyczne dla Perugino wątłe, delikatne drzewa i kolorystykę fresku, szczególnie odcienie błękitu i zieleni wydobywające się jakby zza mgły.
Od razu przyszło mi na myśl inne dzieło Perugino w Citta della Pieve, także fresk z 1504 roku wykonane dla Oratorio di Santa Maria dei Bianchi, zatytułowany "L'adorazione dei Magi" ( Pokłon trzech Króli). Bliźniacza kolorystyka, delikatność krajobrazu, pewna jego oszczędność.
Odsyłam Was na stronę, abyście mogli podziwiać to dzieło, pilnowane dzisiaj przez tajne bractwo  it.wikipedia.org/wiki/Adorazione_dei_Magi_di_Citt%C3%A0_della_Pieve

Oczywiście, podobnie jak u Castagna, Chrystus znajduje się w centralnej części obrazu


Jezus opiekuńczo obejmuje dłonią śpiącego Jana, rękę ma podniesioną do góry, oczy spuszczone w dół. Ma świadomość , co się wydarzy, wie który z apostołów go zdradzi. Pozostali nie przeczuwają dramatyzmu nadchodzących wydarzeń. Skupiają się na rozmowach i spożywaniu posiłku.
 




W niezwykle ciekawym ujęciu pokazał Perugino postać Judasza


Judasz trzymający w lewej ręce sakiewkę z pieniędzmi usytuowany poza stołem, poza kręgiem apostołów. Artysta, tak samo jak Castagna, wyklucza go z kręgu, stygmatyzuje. Ale Judasz odwraca się do widza, patrzy mu w oczy, zadaje tym magnetycznym spojrzeniem trudne pytania. Ja - widzę jego strach i przerażenie. On już wie, że nie ma odwrotu, że zdradzi.
Przyjrzyjcie się rękom bohaterów tego spotkania. Prawie w jednej linii układają się dłonie Judasza, Jana i Chrystusa. Wszyscy jeszcze są blisko siebie, ale wyczuwalne jest stopniowo napięcie...
Perugino mnie zachwyca!!
Jeszcze spojrzenie na refektarz od strony fresku. Widać rzędy obrazów na ścianach. Niektóre z nich naprawdę interesujące. Nie dziwi mnie, że tę przestrzeń wykorzystywano po powodzi z 1966 roku, jako schronienie dla uszkodzonych przez żywioł prac.

.

Napotkałam na zdjęcie, przedstawiające Cenacolo di Fuligno z przeszłości, kiedy zaczęto nadawać mu nowego znaczenia.


Wiem, ze nagromadzenie obrazów nie pomaga w ich oglądaniu, ale taka koncepcja ekspozycji zawsze mi się podoba i jest efektowna. Może ktoś zauważył, iż niektóre krzesła , a przynajmniej ich kształt , przypomina dzisiejsze meble.
Perugino, a właściwie Pietro di Cristoforo Vannucci , to malarz, któremu warto poświęcić czas i zainteresowanie. Jego twórczość, niegdyś niezwykle popularna i szanowana, przyćmiona została przez trójkę geniuszy: Michała Anioła, Leonardo da Vinci i Rafaela. 
Ale kto może z nimi konkurować?

Mimo stosunkowo wczesnej pory ruszam dalej.  Przede mną wizyta w Gallerii Uffizi.
Szokująca uczta dla duszy...

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

"L'arte sa nuotare", czyli dlaczego zafascynował mnie we Florencji... Blub? (post_41), Blub, Florencja, Włochy, sztuka włoska, street art


Dzisiaj krótko, ale muszę się z Wami podzielić kilkoma refleksjami.
Przyznam się od razu, że to nie ja odkryłam Bluba i jego fantastyczne rysunki na ścianach miejskich kamienic, w czasie naszych florenckich wędrówek i poszukiwań. Spostrzegawczością wykazała się oczywiście Klaudyna i zaczęła utrwalać te miniatury na zdjęciach. Ja przyjrzałam się im po czasie i  już nie spuszczałam już z nich oka. Jak dobrze podróżować wielopokoleniowo!!!
Jak wiecie miałam ograniczony dostęp do internetu, więc nie mogłam na bieżąco poczytać o Blubie i dowiedzieć się czegoś o nim więcej. Może o niej, gdyż tożsamość artysty (artystki) jest nieznana.
"L'arte sa nuotare", to projekt w wolnym tłumaczeniu z włoskiego o nazwie "Sztuka umie pływać". Pomysłodawca, o wielkim poczuciu humoru, ale jednocześnie znawca kultury i sztuki, odtwarza postaci z rozmaitych dzieł, zarówno malarskich, jak i rzeźbiarskich. Postaci, które są już ikonami i symbolami. Artysta bierze na warsztat także bohaterów szeroko rozumianej kultury czy literatury: kompozytorów, pisarzy, malarzy, polityków czy ludzi Kościoła. Wszystkie postaci łączą.... gogle do nurkowania i pływania oraz woda, w której są zanurzone z widocznymi bąblami powietrza.


Artysta prowadzi z widzami snującymi się po zatłoczonych ulicach Florencji swoisty dialog. Zmusza do zatrzymania i choć minimalnej refleksji, zastanowienia się. Postaci oczywiście związane są z Florencją, ale nie tylko.
Niezwykły street art!!! Ożywiająca przestrzeń, wzbogacająca ją i wprowadzająca młodzieńczą energię i witalność. Nawet ci, którzy skupili się prawie wyłącznie na shoppingu ( a takich na pewno jest wielu w stolicy Toskanii) w pośredni sposób, nie zamierzony włączeni zostają w atmosferę tego szalonego, przesyconego sztuką miasta.


Blub stworzył cały szereg swych bohaterów. Możecie obejrzeć galerię wpisując włoską nazwę projektu. Jego obrazki wyróżniają się dowcipem, wrażliwością i niezwykłą spostrzegawczością. To taka niesamowita uliczna historia sztuki i kultury, konwersacja z przeszłością, której we Włoszech tak wiele. Ale przecież istnieje współczesna Florencja i Italia, ze swoimi bieżącymi problemami. Street art jest odbiciem tej współczesności, formą "papierka lakmusowego" włoskiego społeczeństwa. Żeby nie być "gołosłowną" zerknijcie na stronę Facebooka Bluba, tam zobaczycie jego artystyczną reakcję na wybór nowego dyrektora Galerii Uffizi, którym został Niemiec ( bez urazy). Narodowość rzecz jasna nie ma znaczenia, ale jakoś nie pasuje do tego tak włoskiego muzeum. Ja też byłam zdumiona tą informacją, ale widocznie na tzw. Zachodzie Europy funkcjonuje zdecydowanie silniej integracja. Kogo wybrał Blub na bohatera swojego kolejnego rysunku? Nie zdradzę. Sprawdźcie sami.
Jeśli chcecie zobaczyć króciutki film na temat twórczości florenckiego Anonima odsyłam Was na stronę you tube.


A na pożegnanie obrazek z największym symbolem florenckiego Uffizi - Wenus, tym razem bez muszli, ale za to w goglach...


Ja z pewnością będę z fascynacją śledziła dalsze działania "L'arte sa nuotare"...

sobota, 22 sierpnia 2015

Andrea del Castagno i jego florencka "Ostatnia wieczerza" (post_40), Andrea del Castagno, muzeum, Florencja, Włochy,sztuka włoska, fresk, malarstwosztuka włoska


Andrea di Bartolo, detto as Andrea del Castagno, to włoski malarz, którego rok urodzenia nie jest do końca pewny. Przyjmuje się datę 1419, natomiast miejsce narodzin to San Godenzo. Pewny jest za to rok 1457 , jako rok śmierci we Florencji, mieście, które stało się jego domem.
Niewiele o nim wiadomo. Terminował u takich mistrzów jak Fra Filippo Lippi czy Paolo Ucello.  Jego opiekunem w stolicy Toskanii był Bernadetto de'Medici.  Jest autorem fresku we florenckim Duomo przedstawiającego pomnik Niccolo de Tolentino czy fresku w kaplicy weneckiego kościoła San Zaccarra.
To jednak we Florencji, w refektarzu klasztoru Sant'Apollonia, stworzył pierwowzór sceny biblijnej, jaką było ostatnie przed Ukrzyżowaniem, spotkanie Jezusa z apostołami w Wieczerniku. Fresk  Castagno "Ostatnia wieczerza" ( "Ultima cena") stanowił wzór albo punkt odniesienia dla innych artystów, w tym Leonarda da Vinci, przez wiek XV. 
Te mocne świetliste plamy na zdjęciu powyżej, to odbicia intensywnego, porannego florenckiego słońca, wdzierającego się do pomieszczenia refektarza. Muzeum jest czynne jedynie w godzinach porannych. Miałam szczęście, gdyż mieszkałam przecznicę dalej. Nie musiałam zbyt wcześnie wstawać, zresztą sen we Florencji staje się sprawą drugoplanową...
W centralnej części fresku zobrazowane są trzy postaci: Chrystus, Św.Jan oraz zdrajca Judasz.
Głowa Jana spoczywa na dłoniach położonych na stole i skierowana jest w stronę Jezusa, który spogląda na niego z wielką czułością i miłością, jako na ucznia najbardziej umiłowanego. Wyczuwalna jest silna więź pomiędzy tymi postaciami, swoisty dialog dusz. W niezwykle interesujący sposób usytuował Castagno - Judasza. Siedzi on poza stołem, poza kręgiem apostołów. Jednoznacznie zostaje odrzucony. Nie patrzy na Jezusa, spogląda na Jana. Jego oblicze jest spokojne, choć malarz uwidocznił niepewność Zdrajcy i zazdrość. Owo "wysunięcie" Judasza, jego osamotnienie i zapowiedź Spełnienia można odnaleźć także na fresku Ghirlandaia czy innych florenckich artystów.
A jak zostają przedstawieni pozostali apostołowie?







Stół, przy którym zasiedli uczestnicy wieczerzy został pokazany w perspektywie czołowej. Postaci rozmieszczone są dość rytmicznie, w podobnych odległościach od siebie. Oczywiście centralne miejsce zajmuje postać Chrystusa. Bohaterowie pokazani są na tle marmurowych ścian tworzących pewnego rodzaju obszerną wnękę. Ów zabieg kreuje obraz jakiejś sceny, na której rozgrywają się dramatyczne wydarzenia. Historycy sztuki nazywają tę technikę modelowania bryły, "chiaroscuro". Polega ona na odpowiednim nakładaniu barw ciemnych, ciemniejszych i jasnych. Stosowana jest tutaj zasada wskazująca na wklęsłość poprzez stosowanie barw jasnych, wypukłość - wskazują kolory ciemne.Te regułę wyznają i stosują artyści prawie całego okresu quattrocenta.

A oto fresk w całej okazałości, łącznie z nieco bardziej zniszczoną przez czas górną częścią  fresku oraz bocznymi ścianami

Nie zagląda tu wielu chętnych ( a może ja byłam zbyt wcześnie?). Panuje cisza i spokój, atmosfera refleksji i zamyślenia. Można usiąść przed freskiem i go najzwyczajniej kontemplować. Uwielbiam ten bezpośredni, bardzo osobisty kontakt z dziełem, niezakłócony przez tłumy zwiedzających.
Doceniam geniusz Castagno. Publiczność ma możliwość podziwiania fresku dopiero od 1890 roku. Nie do uwierzenia jest fakt, że powstałe w 1447 roku, w błyskawicznym tempie, jedynie w ciągu 57 dni dzieło, do II połowy XIX wieku, było oglądane tylko przez zakonnice klasztoru Sant'Apollonia. Do niezwykle intrygujących należy także informacja, iż nawet tak umocowany i znany artysta jak Vasari, nie widział fresku. Czyżby dlatego niepochlebnie wypowiadał się o Castagno?
Postanawiam zobaczyć pozostałe florenckie "Ostatnie wieczerze". Niestety nie do końca uda mi się zrealizować to poranne postanowienie. Ale nie tracę nadziei na kolejne odwiedziny w stolicy Toskanii i dokończenie tej wędrówki po Cenacolo ( oczywiście nie w najbliższym czasie...).
I jeszcze ostatnie spojrzenie na refektarz...

Żegnam się z tym niesamowitym miejscem i rzecz jasna dziełem. W tym momencie czuję wibrowanie komórki w torebce. Zaginione walizki wróciły do właścicieli !!!
Ufff! Czuję ulgę...
Tak sztuka miesza się z rzeczywistością.

niedziela, 16 sierpnia 2015

Sztuka i shopping, czyli Florencja (post_39), Florencja, Włochy


Miały być relacje na bieżąco z moich wędrówek po Florencji, chciałam się dzielić swoimi przeżyciami dotyczącymi tego ogromu sztuki, jaką się we Florencji wręcz "oddycha", a zapadło milczenie....
Podróże kształcą, czasami aż za mocno i nie zawsze przyjemnie. Zagubienie wszystkich bagaży w pierwszym dniu po przylocie do Włoch, ograniczony dostęp do internetu i awaria komputera uniemożliwiająca publikowanie zdjęć - wytrąciło mnie z rytmu i zburzyło radość wyjazdu. Ale jednocześnie te problemy, paradoksalnie, zmusiły mnie do wielu przemyśleń, na które w codzienności nie mam po prostu czasu. Ostatecznie byłam przecież z bliskimi, we wspaniałym mieście, w upalnym klimacie, no i na urlopie. W każdej sytuacji, nawet najtrudniejszej, znajdzie się coś pozytywnego....
Dlatego też dzisiejszy wpis będzie trochę light, trochę refleksyjny.Potrzebuję troszkę czasu na uporządkowanie materiałów, z którymi wróciłam, abym mogłam podzielić się z Wami nowymi opowieściami o sztuce...
Istnieje pewnego rodzaju mit Florencji, jej niezwykłości i wyjątkowości. I tak rzeczywiście jest.
To miasto przy pierwszym zetknięciu oszałamia i zachwyca, odczuwa się wręcz nadmiar sztuki, zabytków i uroków florenckich "bruków". Nagromadzenie tylu wspaniałości na stosunkowo małej powierzchni, wywołuje rozmaite efekty u odwiedzających stolicę Toskanii. Przyznam, można wpaść w "trans", w jakiś rodzaj "szoku"...
Jednak moim skromnym zdaniem Florencja potrzebuje czasu, żeby jej się przyjrzeć z bliska, spróbować ją choć trochę "ogarnąć". Dostrzega się wtedy także wiele rys, które mogą powoli niszczyć to ogromne dziedzictwo kultury...


Zdjęcia, które pokazuję, odzwierciedlają nieco inne oblicze Florencji, pewnie znane, ale nie do końca eksponowane. Shopping - to zjawisko, które ma dużą szansę wyprzeć kontakt ze sztuką, choć to we Florencji raczej trudne, prawie niemożliwe. Nie wchodząc do żadnego obiektu i tak odnosi się wrażenie , że jest się w nieogarnionym muzeum.
Sztuka we Florencji oddziałuje praktycznie na wszystko, widoczna jest we wszystkich aspektach florenckiej rzeczywistości, przede wszystkim tej związanej z szeroko  rozumianym handlem.
Robienie zakupów we Florencji staje się rytuałem, czymś bez czego, nie wyobrażasz sobie pobytu w tym mieście. Powszechność shoppingu, niezliczona liczba sklepów, straganów i innych miejsc, w których można coś kupić, powoduje, że poruszanie się po Florencji bez papierowej, eleganckiej torebki staje się czymś passe! Ale Florentczycy to nie zwykli handlarze, to mistrzowie handlu! Dlatego też przeżyciem duchowym jest oglądanie cudownych wystaw sklepowych, z jakich słynie Florencja. Nawet najprostsze produkty zostaną wyeksponowane w taki przemyślny, chwytający za serce ( i portfel) sposób, że pragniesz je mieć albo ich spróbować...






 A może chcesz kupić mokasyny? Nie ma sprawy, znajdziesz je we wszystkich kolorach...


Na zapleczu, mogę się założyć, sprzedawcy mają na pewno jeszcze mokasyny w innych barwach. We Florencji nie ma rzeczy niemożliwych...

Oczywiście Florencja to miasto wielkich, światowych projektantów. Wybrałam kilku z nich...

Moschino...


Dolce&Gabbana...

Salvadore Ferragamo.... (według mnie jedna z najpiękniejszych wystaw)

A może jakieś antyki?






Perfumy z Toskanii? Oczywiście nie wchodząc nawet do sklepu masz szansę zapoznać się z ich zapachami. To nie jest problem...


 I oczywiście biżeteria, najlepiej jeśli kupiona na Moście Złotników, czyli Ponte Vecchio.... Jeśli oferowane  są wyroby z korala, to we wszystkich możliwych kolorach i ich odcieniach. Perły - w każdym kształcie i barwie. Każdy, nawet najbardziej wybredny czy wyrafinowany klient, znajdzie coś dla siebie, bez względu na cenę ( Florentczycy oczywiście pamiętają także o tych z mniej zasobnymi portfelami...)



Porównajcie ze zdjęciem biżuterii zrobionym w Museo di Bargello
 

Teraz dopiero spostrzegłam, że nie zrobiłam zdjęć wystawom z towarem priorytetowym we Florencji, czyli torebkami, szczególnie damskimi. Wyroby ze skóry -  torebki, aktówki, potrfele, paski, breloczki, kurtki, odzież - to duma tego regionu. We Florencji wręcz pachnie skórą. Wybór i oferta skórzanych produktów należy do tak szerokich, że prawie niemierzalnych. Kolorystyka  i kształty bez ograniczeń. Torebki "kuszą" ze wszystkich stron, "kłują w oczy". Poddałam się....

Sztuka i shopping - to dzisiejsze oblicze Florencji, ciągle fascynującej i intrygującej, choć nie wiem do końca, w która stronę zmierzającej...
Dla pasjonatów malarstwa, rzeźby czy architektury - to miasto obowiązkowe, to balsam dla wrażliwych, artystycznych dusz.
Już dzisiaj zastanawiam się, czy będzie mi dane znowu powłóczyć się po florenckich brukach...
Na razie wciąż ją przeżywam....



wtorek, 4 sierpnia 2015

Mediolan, Florencja i zaginione walizki....(post_38), Mediolan, Florencja, Włochy,


No cóż, sztuka wymaga poświęceń, czasami nawet wielkich.
Moja urlopowa podróż do mekki dla miłośników Sztuki przez duże S, czyli Florencji na razie z wielką "przygodą".
Na lotnisku  w Mediolanie Bergamo zgubiono nasze obie walizki!!!
Od kilku godzin wiemy, że już się znalazły. Ale stres był ogromny, wręcz paraliżujący. Zostało nam tylko to, co mieliśmy na sobie, dosłownie.
Kiedy walizki do nas dotrą?? Któż to wie. We Włoszech czas płynie inaczej.
Nie mogę udostępnić żadnych zdjęć, gdyż wszelkie konieczne kabelki są w walizce.
Na szczęście mam dostęp do internetu, do momentu działania baterii w komputerze.
Nie myślcie, że się poddałam.
Mimo wszystko próbuje delektować się, tym co we Florencji jest wspaniałością - sztuką, architekturą i codziennością....

*Zdjęcie na wstępie pochodzi z mojej wyprawy do Florencji sprzed czterech lat i przedstawia jedną z urokliwych kamienic na Oltrarno...