Rzeźby w przestrzeni publicznej, szczególnie miejskiej, odgrywają niezwykle istotną rolę. Pojawiają się wokół nas coraz częściej, ale odnajdujemy ich ciągle zbyt mało. Przynajmniej ja mam pewien niedosyt w tym względzie. Stanowią swoisty dialog pomiędzy sztuką ukrytą w salach i obiektach muzealnych, a odbiorcą, widzem nie zawsze zainteresowanym zwiedzaniem muzeów.
Oprócz naprawdę wielu ról, jakie odgrywają, począwszy od funkcji dekoracyjnej, utrwalającej pamięć o czymś czy o kimś, odzwierciedlającej tożsamość mieszkańców, czasami angażujących się politycznie czy społecznie, po funkcję miejsca, punktu orientacyjnego, rzeźby przybliżają do sztuki wszystkich bez wyjątku i to bezpłatnie. Podkreślał to niejednokrotnie nasz genialny rzeżbiarz Igor Mitoraj, którego dzieła dedykowane były szerokiej publiczności i zawsze w przestrzeni publicznej.
Poza tym zmieniające się otoczenie dzieła, pory roku, pory dnia, powietrze - wpływają na jego odbiór, jego postrzeganie. Może nawet ludzkie emocje, przeżycia pozwalają widzieć artystyczne wyobrażenia za każdym razem inaczej. Dzieło w przestrzeni żyje w jakimś sensie "własnym życiem", na które nie ma już wpływu twórca. I to jest według mnie intrygujące...
Pewnie pierwsze zdjęcie, pokazujące fragment rzeźby, nie sprawiło wam trudności w rozszyfrowaniu dzisiejszego tematu, przenoszącego nas tym razem na Północ, do Helsinek.
Wspominałam już o moich zainteresowaniach fińską sztuką i kulturą. Swego czasu miałam okazją przyjrzeć się jej bliżej i częściej. Na pewno pozostała fascynacja stolicą Finlandii, jej rozwojem i tworzeniem nowego, współczesnego wizerunku miasta, zagospodarowaniem przestrzeni publicznej w połączeniu ze środowiskiem naturalnym, bliskością morza. Mimo iż nie przepadam za zimnem i nieustannie wiejącym wiatrem (czesanie staje się zbędne), to właśnie w Helsinkach mogłabym zamieszkać. Znalazłam w nich wiele urokliwych, tajemniczych miejsc, do których także zaliczam Park Sibeliusa usytuowany w dzielnicy Töölö, z cieszącą się nieustanną popularnością rzeźbą - poświęconą twórczości Sibeliusa.
Rzeźba stała się właściwie symbolem miasta, punktem obowiązkowym na trasach turystycznych Helsinek. Każdy obcokrajowiec chce ją zobaczyć i podziwiać. Znana jest wam na pewno opowieść o dociekliwym Japończyku, który w jedną z rur włożył głowę, a ta utknęła we wnętrzu dzieła. Ciekawość, a może ciekawskość turystów nie zna granic.
Czy jednak pamięta się o twórczyni rzeźby i jej niezwykłej osobowości ?
Eila Hiltunen (1922-2003) - to fińska rzeźbiarka urodzona we wschodniej Finlandii ( na terenie dzisiejszej rosyjskiej Karelii), która tym abstrakcyjnym dziełem, zrewolucjonizowała myślenie o sztuce Finów.
Konkurs na projekt rzeźby Sibeliusa miał charakter dwuetapowy i odbył się w latach 1961-62. Miał charakter wydarzenia kulturalnego i społecznego ze względu na bohatera dzieła, narodowego kompozytora. W konkursie wzięło udział pięćdziesięciu artystów, a skład jury II rundy powiększono o międzynarodowych uczestników: Oskara Hansa z Polski, Luciano Minguzzi z Włoch oraz Knuda Hellemose z Danii. Zwycięski projekt, nie od razu zachwycił publiczność, podzielił ją w pewnym sensie na pół.
Rzeźba została zbudowana z 600 rur ze stali nierdzewnej i kwasoodpornej, o zróżnicowanych średnicach, zespawanych razem i osobno. Każda z kilkuset rur była ręcznie teksturowana. Jej długość wynosi 10,5 metra, głębokość 6,5 metra, wysokość 8,5 metra. Cała waży 30 ton !!!
Koncepcja wydawała się Finom zbyt śmiała i niezrozumiała. Odbyła się burzliwa debata publiczna w tej kwestii. Zaskutkowała ona decyzją o włączeniu w projekt elementu realistycznego, przedstawiającego twarz Sibeliusa, co oczywiście wprowadzono w życie.
Powyżej zdjęcie tego fragmentu instalacji, ale ten dodatek nie wydaje się zbyt ciekawy, więc go później już nie fotografowałam. Odnosi się wrażenie jego sztuczności, niedopasowania do całości, stąd chyba usytuowano go z tyłu rzeźby, jakby w jej cieniu.
Dzieło odsłonięto 7 września 1967 roku, a następnie zamontowano w urokliwej przestrzeni Parku Sibeliusa, położonego praktycznie nad brzegiem jednej z wielu zatok Morza Bałtyckiego, niezwykle malowniczych.
Widok latem...
Tu w nieco innym ujęciu zimą, z tym samym budynkiem nadmorskiej kawiarenki...
Wybaczcie za zdjęcia ze mną, ale wtedy nie wiedziałam jeszcze, że będę prowadziła bloga o sztuce.
Po zainstalowaniu Sibeliusa w parku, debaty i protesty ustały.
Eila Hiltunen poświęciła budowie rzeźby cztery lata życia. Połączenie kilkuset rur wcześniej indywidualnie teksturowanych, stanowiło nieprawdopodobny wysiłek fizyczny. Spawanie stalowych rur stanowiło spore wyzwanie, gdyż stal ulega odkształcaniu pod wpływem ciepła. Użyto więc specjalnych przyrządów i zastosowano nowe techniki, aby utrzymać rury w stanie prostym. Wyobraźcie sobie artystkę siedzącą, w roboczych rzeczach, na rurach, trzymającą w jednej ręce palnik spawalniczy, a w drugiej dłoni wąż z wodą, służący do szybkiego chłodzenia stali. W tej arcyciężkiej pracy pomagał jej asystent metalowiec - Emil Kukkonen. Należy ten obraz mieć w pamięci, aby zrozumieć wysiłek towarzyszący procesowi twórczemu. Mówi się, że przy wiejącym, silnym wietrze, co jak wcześniej wspomniałam jest nader częste, rzeźba potrafi "grać"...
Mimo zabezpieczeń, wytwarzane toksyczne opary naraziły Eila na chorobę, jaką była astma oskrzelowa.
Twórczość Eila Hiltunen odegrała istotną rolę i w dalszym ciągu oddziaływuje na sztukę Finlandii. Towarzyska, władająca sześcioma językami rzeźbiarka, podróżniczka otwarta na inne kultury pozostawiłą swoje dzieła w bardzo wielu krajach m.in. Niemczech, we Włoszech ( gdzie zresztą przez jakiś czas mieszkała w wyremontowanej wieży w Toskanii), Kanadzie, Stanach Zjednoczonych czy w Iranie.
We wrześniu tego roku w Teheranie miała miejsce niezwykła uroczystość związana z projektem odrestaurowania rzeźby artysty "Palmulehto" ( "Palm Grove") powstałej w 1975 roku i zamontowanej w popularnym Mellat Park. Prace konserwatorskie prowadzone były pod kierunkiem znanego irańskiego rzeźbiarza Ebrahima Eskandari we współpracy z muzealnikami fińskimi. W inauguracji odsłonięcia rzeźby po renowacji uczestniczyli przedstawiciele wysokich władz państwowych obydwu stron. Samo dzieło jest warte obejrzenia, dostało nowe tchnienie i w dalszym ciągu będzie miejscem spotkań teherańskiej młodzieży. W gorącym słońcu i błękicie bezchmurnego irańskiego nieba nabierze blasku, nie tylko złota www.facebook.com/FinnishEmbassyTehran/posts/986366974746854
Jedna rzeźba, jedno dzieło, a tyle opowieści. Pierwszy raz widziałam Sibeliusa w ulewnym, czerwcowym deszczu. Oczarował mnie. Wtedy nie miałam świadomości, że zobaczę go jeszcze wiele razy. Helsinki są naprawdę blisko...
Bardzo piękna instalacja. Ta teherańska zresztą też. Jeśli chodzi o tę anegdotkę o panu, który włożył głowę w jeden otwór, obawiam się, że zrobiłabym to samo, bo niestety również bywam bardzo ciekawska. W każdym razie głowę Mitoraja na krakowskim rynku zwiedziłam od środka :)
OdpowiedzUsuńMnie z jednej strony jednak cieszy, że przestrzeń miejska polskich miast nie jest zalewana z każdej strony rzeźbami, gdyż niestety nasza kultura bardzo lubi kicz. Przekonać się możemy chociażby podziwiając całą falę pomników Jana Pawła II albo 'najnowsze' nabytki Krakowa. Pomnik Matejki na plantach, który sugeruje, że artysta ten był pejzażystą albo gnioty Dźwigaja - pomnik Piłsudskiego czy nieszczęsny Skarga przed kościołem śś. Piotra i Pawła, który drażni chyba każdego mieszkańca poza prezydentem Majchrowskim. Celowo pomijam park strzelecki należący do bractwa kurkowego, bo to ich piaskownica, więc niech sobie śmiecą ;)
Cieszę się,że rzeźby Eily Hiltunen Ci się spodobały. Na pewno zostają w pamięci,szczególnie Sibelius, a artystka włożyła w ich stworzenie mnóstwo energii, pomysłu i także zdrowia. Ciągle żałuję, iż tak mało wiemy i sztuce Finlandii.Mnie ona bardzo intryguje i ciekawi. Niestety Finowie też nie za bardzo interesują się naszym artystycznym dorobkiem. Odnoszę wrażenie, że moglibyśmy się wiele od siebie nauczyć, gdyż jest nam bliżej do siebie kulturowo niż to się z pozoru wydaje....
OdpowiedzUsuń