niedziela, 8 listopada 2015

Van Gogh z Nikisza i inni członkowie Grupy Janowskiej (post_49), Muzeum Historii Katowic, wystawa, Katowice, Polska, sztuka polska, malarstwo intuicyjne


Moja praca zawodowa obfitowała ostatnio w krótkie, aczkolwiek nader interesujące wyjazdy służbowe, przynoszące również możliwości zetknięcia się z kulturą czy sztuką danego regionu.
Katowice - miasto, które pamiętałam sprzed trzydziestu lat, zaskoczyło mnie ogromnie wspaniałym wizerunkiem metropolii łączącej nowoczesność z tradycją, dla której kultura stanowi wartość priorytetową. Nowy kompleks budynków tworzących Muzeum Śląskie www.muzeumslaskie.pl/ czy niezwykła sala koncertowa Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia (NOSPR) www.nospr.org.pl/ - to rewelacyjne obiekty, tworzące Strefę Kultury usytuowaną na terenach dawnej Kopalni Węgla Kamiennego Katowice. Wobec takich działań nie można przejść obojętnie. To trzeba bezwzględnie zobaczyć.
Jestem pod wielkim wrażeniem zmian, jakich tutaj dokonano, a widok z 47-metrowej wieży kopalnianej na wieczorne miasto - bezcenny!
Zetknęłam się także, w Dziale Etnologii Miasta ( Oddziale Muzeum Historii Katowic) położonym na terenie klimatycznego Nikiszowca, z malarstwem fascynujących twórców nieprofesjonalnych, związanych  z Grupą Janowską. Pochłonęli mnie od razu, od pierwszego wejrzenia. I to im chciałabym poświęcić dzisiejsze refleksje.
Prawdę mówiąc, to każdy z członków Grupy zasługuje na osobny post. Wyjątkowe osobowości, skomplikowane i barwne biografie, a przede wszystkim intrygujące oryginalne malarstwo. Tytuł posta "Van Gogh z Nikisza"  zaczerpnęłam z tytułu wystawy z 2003r. poświęconej Ewaldowi Gawlikowi - malarzowi, którego obrazy tak mnie zafascynowały, że obejrzałam wczoraj film "Paciorki jednego różańca" K.Kutza, aby wejść w klimat dzielnic zamieszkałych przez dość zamkniętą społeczność górników borykającą się z problemami socjalizmu.
To obraz Gawlika, utrwalający ginący świat Giszowca, umieściłam na wstępie. Tę enklawę pozostałych do dzisiaj  górniczych domów mogłam naocznie podziwiać i chociaż chwilę poczuć atmosferę tego miejsca.

                               Teofil Ociepka, fruwająca krówka Saturna, bez daty

Opowieść o malarstwie tak różnorodnie określanym, jako prymitywnym, naiwnym, amatorskim, nieprofesjonalnym, a przez Francuzów nazywanym "sztuką gołębiego serca", rozpocznę od dzieł założyciela i lidera grupy - Teofila Ociepki.
Jednakże choć kilku zdań wymaga wyjaśnienie, czym była właściwie Grupa Janowska, na czym polegał jej nieprawdopodobny fenomen?
Grupa powstała w 1946 roku jako "Koło Malarzy Nieprofesjonalnych" i działała w siedzibie  Zakładowego Domu Kultury Kopalni "Wieczorek". Należeli do niej górnicy, często tzw. dołowi, wykonujący najcięższe, najbardziej niebezpieczne prace w kopalni.
Skąd u nich zainteresowanie sztuką, potrzeba uzewnętrzniania swoich myśli czy emocji na papier? Skąd potrzeba cotygodniowego spotkania, przynoszenia swoich dzieł, dyskutowania na ich temat? Czy miała być to przeciwwaga dla ponurej, trudnej i "ciemnej" codzienności? Chęć znalezienia innego sensu życia? Brak możliwości kształcenia? Większość  członków grupy miała za sobą traumę wojny czy nawet zesłania na Syberię, funkcjonowała także poza swoją rodzinną społecznością.
Może zetknięcie się ze śmiercią, cierpieniem, bólem, ulotnością i kruchością istnienia wyostrzyło ich wrażliwość, pozwalało widzieć więcej mimo szarej, otaczającej ich rzeczywistości, skierowało ich zainteresowania ku duchowości? 
To, co łączy malarzy Grupy Janowskiej, to niewątpliwie kolorystyka ich obrazów, ostra, wyrazista, z przewagą czerwieni. Ich obrazy krzyczą, jak obrazy fowistów. Pragną być od razu zauważeni, zwracają na siebie uwagę. Poza tym, wiele ich dzieli i różnicuje, odmienne są ich inspiracje do artystycznych wyobrażeń. I to według mnie jest fascynujące!

Teofil Ociepka (1891 -1978), jak już wspomniałam, był liderem Grupy. Urodził się w Janowie, pracował jako maszynista w kopalni "Wieczorek", często nazywany jest  polskim "celnikiem Rousseau". Przyznam, że nie znając szczegółów jego biografii i ja miałam od razu skojarzenia z obrazami słynnego Henriego Rousseau. Związany z Lożą Różokrzyżowców, zaintrygowany okultyzmem. Na jego sztukę istotny wpływ wywarły także legendy, baśnie czy opowieści o kopalnianych duchach.


Dla porównania Henri Rousseau "Dżungla równikowa", 1909

 

 


















                                                                                         wikipedia.org 
Ociepka nader poważnie podchodził do malarstwa, uważając je za swego rodzaju posłannictwo. Podejmował tematy Dobra i Zła, a wśród jego szczególnych zainteresowań był Saturn  wraz  z wyobrażeniami swoistej fauny i flory. W swe dzieła wplatał idee różokrzyżowców. Stąd obrazy z cyklu Lew Saturn czy Krówka Saturna. Artysta oczywiście nie wpisywał się w ówczesne kanony sztuki. 

Kolejnym malarzem z Grupy Janowskiej wartym zauważenia jest Erwin Sówka ( ur.1936) urodzony w Giszowcu, rzecz jasna związany zawodowo z kopalnią "Wieczorek". 

                                                     Erwin Sówka, Łza św.Barbary, 2005

 
                                                              Erwin Sówka, Iluzja snu, 2001

                                             
                                               Erwin Sówka, Życie wewnętrzne, 1997

Artysta w charakterystyczny sposób przedstawia kobiety. Fascynował go Daleki Wschód , kultura sumeryjska, także okultyzm. W scenerię znanych sobie miejsc, często Nikiszowca wprowadzał bohaterów obrazów. Jego dzieła przenikają nurtujące go pytania o sens ludzkiego życia. Jak sam mówi "Jo bez przerwy myśla nad światem". 
To jedyny dzisiaj żyjący artysta należący do pierwotnej Grupy Janowskiej.

Paweł Wróbel ( 1913-1984) także urodził się na Śląsku, w Szopienicach. Górnik kopalni "Wieczorek", mający za sobą doświadczenia w łagrze na Kamczatce. Doczekał się miana śląskiego Brueghela i coś w tym jest, szczególnie w scenach rodzajowych pokazujących wszelkie uroczystości rodzinne. Jego twórczość wyróżnia się niezwykłą kolorystyką. Podobnie jak inni artyści utrwalał znane mu krajobrazy, przede wszystkim Szopienic, Janowa czy Nikiszowca.






Zwróćcie uwagę na charakterystyczne czerwone kominy, hałdy węgla czy kopalniane szyby. Mimo pozornej prostoty, obrazy Wróbla zawierają mnóstwo szczegółów czy niuansów. Nie należą do jednoplanowych.

A na zakończenie Van Gogh z Nikisza, czyli Ewald Gawlik (1919-1993). Jestem pod wrażeniem jego twórczości, najmocniej mnie zaintrygowała.
Malarz urodził się w Nikiszowcu, z górnictwem związany poprzez ojca, który pracował w administracji kopalni Giesche w Janowcu, a następnie zmuszony sytuacją życiową i mieszkaniową do pracy fizycznej w kopalni "Wieczorek". To jedyny artysta z Grupy Janowskiej, który marzył o malarstwie, nieco kształcił się w tym kierunku, a nawet zdał egzaminy do Drezdeńskiej Akademii Sztuk Pięknych, ale wojna brutalnie przerwała te zamierzenia. Wojna, przymusowe wcielenie do Wermachtu, wyjazd na koło podbiegunowe do Finlandii - odcisnęły swe piętno na dalszym życiu artysty. Zmuszony do podpisania oświadczenia o rezygnacji ze studiów i dożywotniej pracy fizycznej, nie może odnaleźć swej dalszej drogi, jego los związuje się ze środowiskiem górników.



 

 

 Wstąpienie się Gawlika do Grupy Janowskiej w 1955 roku, dawało mu możliwość powrotu do malarstwa, odnalazł zrozumienie w artystycznym środowisku, łagodziło ból pracy fizycznej. Utrwalał krajobrazy i pejzaże, które zaczynały odchodzić w niepamięć. Często tematem jego dzieł stawał się Giszowiec, gdzie ostatecznie zamieszkał.  
Warto przyjrzeć się postaciom przywoływanym w obrazach Van Gogha z Nikisza - zawsze mają zamknięte lub przymknięte oczy, nie spoglądają na widza. Według Gawlika człowiek powinien skupić się na swym wnętrzu. Nie potrafię tego potwierdzić, ale ponoć tylko kilku bohaterom Gawlik otworzył oczy: Judaszowi, diabłu i starej kobiecie. To niezwykle interesujące. Jeśli pamiętacie moje opowieści o florenckich freskach przedstawiających ostatnią wieczerzę, to na jednym z nich Judasz, samotnie siedzący poza stołem, spogląda wprost na widza, wręcz wpatruje się w niego. Na obrazie Gawlika spogląda na Jezusa, dość ironicznie zresztą.


U Gawlika nawet Bóg zamyka oczy. Oprócz tematyki obrazującej sceny z okolicznego życia, artysta wiele uwagi poświęcił obrazom religijnym. Rewelacyjny jest obraz przedstawiający ukrzyżowanie Chrystusa.

Czy takiego artystę można określić mianem twórcy malarstwa naiwnego czy nieprofesjonalnego? Nie wydaje mi się. Ja - widzę bardzo dojrzałego, świadomego swych uzdolnień malarza.

Nie wyczerpałam tematu, ledwo powierzchownie skierowałam uwagę na malarstwo mniej znane, ale warte szczególnego zainteresowania.
Pewnie kiedyś do Nikiszowca czy Giszowca dotrę już sama, własnym szlakiem,co lubię najbardziej, aby przyjrzeć się malarstwu górników, dla mnie wyjątkowych artystów.

4 komentarze:

  1. Ha, moje miasto znajduje się rzut beretem od Katowic, a ciągle nie widziałam nowego Muzeum Śląskiego, które na fotografiach prezentuje się fantastycznie (wstyd mi). Mimo tego, że Katowice odwiedziłam ostatnio jakieś już prawie 3 lata temu, a pierwszy raz koło 20, mogę przyznać, że zmieniły się one nie do poznania. Z brudnej i śmierdzącej dziury (dosłownie) stały się w miejscem kultury i sztuki.

    Co do malarzy z Grupy Janowskiej - mimo, że nie widziałam na żywo, po tutejszych przykładach, porównania Ociepki do Rousseau i Wróbla do Bruegla Starszego wydają się być jak najbardziej na miejscu, choć przypuszczam, że odnoszą się bardziej do formy niż kolorystyki czy (w przypadku Ociepki) kompozycji. Jeśli chodzi o Gawlika, on osobiście bardziej kojarzy mi się z Groszem niż van Goghiem, chociaż tematyka znacznie mniej przygnębiająca :)

    A nawiązując do naiwności i nieprofesjonalnych grup artystycznych - jedną z najlepszych inspiracji do tworzenia dzieł jest samo życie, a to w przypadku tych malarzy było bogate w doświadczenia. Mam wrażenie, być może mylne, że w dzisiejszych czasach ciężko jest znaleźć twórców pracujących zawodowo w podobnej branży, którzy spotykają się i wymieniają doświadczeniami. Naiwnymi można nazwać równie dobrze akademistów, którzy, jeśli chodzi o wybór tematyki i formę, nie wnieśli do świata artystycznego raczej nic nowego... a mimo to są podziwiani w muzeach całego świata :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze, mogę na Ciebie liczyć. Niestety ja też zobaczyłam Muzeum Śląskie bardzo pobieżnie, właściwie jedną ekspozycję historyczną i obrazy Grupy Janowskiej pokazywane w Nikiszowcu. Ciekawostką muzeum jest to, ze odnajdziemy tu wyłącznie dzieła polskie. Do tego obiektu na pewno wrócę, gdyż niewątpliwie mnie zauroczył i wart jest uwagi. Co do Grupy Janowskiej, to każdy z nas wyrobi sobie o nich pewnie własne zdanie, będzie miał indywidualne skojarzenia i refleksje. I w tym tkwi właśnie fenomen tych artystów-górników. Możemy o nich podyskutować, zmuszają nas do myślenia i do wysiłku, aby spróbować ich zrozumieć, choć trochę pojąć, co chcieli nam przekazać. Oglądanie ich obrazów stanowi czystą przyjemność!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypadkiem trafiłam na tego bloga .Informuję,iz obrazy ,które Pani tutaj przedstawia to obrazy prezentowane w Dziale Etnologii Miasta Oddziale MUZEUM HISTROII KATOWIC,a nie Muzeum Sląskiego.Pozdrawiam, Bożena Donnerstag,kierownik Oddziału

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dziękuję za to sprostowanie. Oczywiście poprawiłam w tekście swój niezamierzony błąd. Jestem ciągle pod wrażeniem wizyty w Państwa Oddziale i ekspozycji, jaką miałam okazję podziwiać. Niewątpliwie nie byłam w tym klimatycznym miejscu po raz ostatni. Pozdrawiam serdecznie Panią Kierownik...

    OdpowiedzUsuń