niedziela, 7 czerwca 2015
Z życia jednego obrazu - "Madonna pod jodłami" Lucasa Cranacha Starszego (post_28)
Ta delikatna i urokliwa twarz młodej kobiety, spoglądającej w dół, obejmującej wzrokiem kogoś dla niej bardzo ważnego - to Matka Boża. W wyobrażeniu artysty, piękna o regularnych rysach i wysokim czole dziewczyna. Od razu zwraca uwagę przeźroczysta, delikatna woalka przykrywająca jedynie część jej wspaniałych, pofalowanych włosów. To jedna z piękniejszych Madonn, jakie widziałam.
To "Madonna pod jodłami", zwana niekiedy "Madonną wrocławską", datowana na 1510 rok.
Przyznam na wstępie - ten obraz należy do moich ulubionych, obraz , w który widz się może zapatrzeć. Ja - zapatrzyłam się na pewno.
Nie potrafię tego do końca wytłumaczyć, ale istnieją dzieła, pozostające głęboko w ludzkim umyśle i ten obraz właśnie taki jest.
A oto nagie Dzieciątko, na które spogląda ze wzruszeniem, czułością i miłością młoda Matka, trzymające w rączkach kiść winogrona, wpatrujące się w matkę. Uderza więź łącząca oboje.
W tle obrazu, w jego górnej lewej części usytuowany jest zameczek na urwisku, pod którym rośnie wysoka, srebrno-biała pochylona brzoza.
Natomiast po prawej stronie Madonny spostrzegamy tytułowe, soczysto-zielone jodły
Dodam jeszcze, iż to jedno z najcenniejszych dzieł w zbiorach polskich muzeów. Według mojego skromnego zdania, nie można nie zobaczyć tak istotnego obrazu.
A gdy wesprę moją zachętę sensacyjną, wręcz kryminalną w jakimś sensie historią życia "Madonny pod jodłami" , może nawet na pograniczu cudu, to liczę, że w swoich wędrówkach po muzeach, nie pominiecie Wrocławia, gdyż tam ją odnajdziecie www.muzeum.archidiecezja.wroc.pl
Czasami nie zdajemy sobie sprawy, ale z wytworami artystycznych wyobrażeń, związane są mniej lub bardzie niesamowite historie, może niekiedy ciekawsze niż samo dzieło. I taka historia, zasługująca na film, związana jest również z "Madonną pod jodłami".
Postaram się w skrótowy sposób ją przedstawić.
Obraz został ufundowany przez Joachima Lindlau, będącego członkiem kapituły Katedry św.Jana we Wrocławiu. Zamawia on dzieło osobiście, udając się do pracowni Cranacha. Kiedy "Madonna pod jodłami" trafia do katedry, zostaje umieszczona w kaplicy św. Jana Ewangelisty i trwa tam do końca XIX wieku. Rosnąca świadomość wartości obrazu powoduje, że przeniesiony jest do skarbca.
W latach 20. i 30. można obejrzeć dzieło, ale po wcześniejszym kupnie biletu. Czasy się zmieniają.
Niestety wojna, niepewność powoduje przenoszenie obrazu z miejsca na miejsce, co skutkuje jego poważnym uszkodzeniem.
I wtedy pojawia się główny bohater historii, dawny pracownik Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu - ks. Siegfried Zimmer, któremu zleca się naprawę obrazu. Do pomocy zatrudnia Georga Kupke. W nieporadny sposób tworzą przy okazji kopię obrazu. Sytuacja polityczno-społeczna zmusza najpierw G.Kupke, a później S.Zimmera do opuszczenia terytorium Polski. Ten ostatni jednak wyjeżdża do Niemiec razem z oryginalnym dziełem Lukasa Cranacha Starszego, pozostawiając kopię w Polsce.
Obraz owija w ceratę, na której stawia termos z kawą, a w podróżnym kuferku przemyca złote i srebrne monety. Celnicy znajdują sakiewkę z monetami, rekwirują ją, nie zauważają obrazu. Ks.Zimmer wywozi obraz, czy mówiąc wprost dokonuje jego kradzieży.
Przez dłuższy czas "Madonnę" trzyma w swoim pokoju, nie rozstając się z nią. Dopiero po wyjeździe do Zachodnich Niemiec, sprzedaje nielegalnie obraz antykwariuszowi Franzowi Waldnerowi. Tu rozpoczyna się wędrówka obrazu z rąk do rąk . Niepewna prowieniencja nie ułatwia obrotu obrazem, "parzy" ręce nowych właścicieli.
Natomiast w Polsce w 1961 roku, przy okazji prac konserwatorskich przygotowujących obraz do wykonania kolorowych zdjęć dla firmy francuskiej, wybucha skandal. Polska konserwator - Danuta Stankiewicz, autorytatywnie stwierdza, że oryginalny obraz zniknął....
Dopiero na początku XXI wieku szwajcarski kolekcjoner przekazuje obraz szwajcarskiemu Kościołowi, zastrzegając jednocześnie ujawnienie swego nazwiska. Szwajcarzy postanawiają oddać Madonnę Archidiecezji Wrocławskiej i w ten sposób w 2012 roku - dzieło tryumfalnie powraca do Polski.
"Madonna pod jodłami" pokonała długą, kręta drogę, aby wrócić do domu...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Swoje Cranachy ma też Kraków, "Chrystus błogosławiący dzieci" na Wawelu i "Madonna z Dzieciątkiem" u Kanoników Regularnych. Ten pierwszy świeżutko po konserwacji, jest się na co napatrzeć :) A przy okazji jego konserwacji pani dr hab. Ewa Wiłkojć (która jest głównym konserwatorem na wawelskim zamku) napisała habilitację. Książkę polecam, bo przede wszystkim jest prześlicznie wydana, a poza tym pełna cennych informacji (głównie z zakresu konserwacji, ale i tło historyczne się znajdzie).
OdpowiedzUsuńRzeczywiście mamy w Polsce obrazy Cranacha i jest co oglądać. Natomiast do "Madonny pod jodłami" po prostu mam słabość. Może uda mi się wybrać się do Krakowa na początku lipca, żeby powłóczyć się po tylu interesujących wystawach....Spróbuję też zajrzeć do polecanej lektury
OdpowiedzUsuń